Szacun
.
.
przy
okazji tej notki zapoznałem się z początkami neokatechumenatu i okazało
się, że istnieje spore podobieństwo postawy założyciela do postawy pani
Anny.
Ale przyznasz, że postawa ta ma coś z heroizmu...
O heroizmie chciałam wspomnieć w odpowiedzi Pannie Wodziannie, ale jakoś nie miałam słów. Postawiłam więc tylko kropkę. Jeśli wyszło oschle, serdecznie Pannę przepraszam :)
O heroizmie chciałam wspomnieć w odpowiedzi Pannie Wodziannie, ale jakoś nie miałam słów. Postawiłam więc tylko kropkę. Jeśli wyszło oschle, serdecznie Pannę przepraszam :)
że wciąż istnieją ludzie o otwartym sercu i szeroko rozłożonych ramionach. Prawdziwi towarzysze wędrówki.
Serdecznie pozdrawiam.
Serdecznie pozdrawiam.
Wczoraj,
gdy wsiadałam do autobusu, uścisnęłyśmy się serdecznie, a Ania rzuciła
na pożegnanie: "Módl się za mnie. A ja będę modliła się za ciebie".
Prawdziwi towarzysze drogi, jak to pięknie określiłaś :)
Prawdziwi towarzysze drogi, jak to pięknie określiłaś :)
Dziękuję, że nam o niej opowiedziałaś.
Bo w mediach dowiemy się tylko o kolejnym mordercy...a przecież żyją wśród nas też takie Anie - wiem, ona jest wyjątkowa, więc może pół, ćwieć Anie??
Pozdrów ją serdecznie ode mnie
Bo w mediach dowiemy się tylko o kolejnym mordercy...a przecież żyją wśród nas też takie Anie - wiem, ona jest wyjątkowa, więc może pół, ćwieć Anie??
Pozdrów ją serdecznie ode mnie
Ania
wie, że działam w internecie (sama nie jest skomputeryzowana), i że
planowałam notkę o niej. Pozdrowienia przekażę z przyjemnością. Dzięki
:)
Ale przyznasz, że postawa ta ma coś z heroizmu...
Pozbawienie siebie dobra dla większego dobra innych jest heroizmem. W tym wypadku bardzo bliskim słów "lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć". Zresztą można je (słowa) odczytywać zarówno z perspektywy pani Anny, jak i jej domowników. Tę "królewskość", którą zauważyłaś w pani Annie, ona, jak mi się zdaje, zauważa w tych, którym otwiera drzwi.
Pozbawienie siebie dobra dla większego dobra innych jest heroizmem. W tym wypadku bardzo bliskim słów "lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć". Zresztą można je (słowa) odczytywać zarówno z perspektywy pani Anny, jak i jej domowników. Tę "królewskość", którą zauważyłaś w pani Annie, ona, jak mi się zdaje, zauważa w tych, którym otwiera drzwi.
Taki zwykły ludzki podziw pomieszany ze zwykłym ludzkim lękiem. Trochę wstydu, że ja bym tak nie mogła.
Pozbawienie
siebie dobra dla większego dobra innych jest heroizmem. /.../ Tę
"królewskość", którą zauważyłaś w pani Annie, ona, jak mi się zdaje,
zauważa w tych, którym otwiera drzwi.
Z tego, co mówiła zrozumiałam, że osoby, które przewinęły się przez jej dom, nie "wyprostowały się" zbytnio, gdyż tak naprawdę tego nie szukały, natomiast w większości odeszły już z tego świata.
Z perspektywy czasu doświadczenie owych 10 lat, gdy w jej domu schronienie znajdowali pijacy, narkomani i prostytutki, widzi raczej jako próbę miłości, którą sama musiała przejść.
Konkretne efekty pracy duchowej (i nie tylko) widać w grupie AA, która zawiązała się w jej mieszkaniu. Natomiast jej kazano kochać również tych, którzy zmieniać się nie chcą.
Tak to zrozumiałam.
Z tego, co mówiła zrozumiałam, że osoby, które przewinęły się przez jej dom, nie "wyprostowały się" zbytnio, gdyż tak naprawdę tego nie szukały, natomiast w większości odeszły już z tego świata.
Z perspektywy czasu doświadczenie owych 10 lat, gdy w jej domu schronienie znajdowali pijacy, narkomani i prostytutki, widzi raczej jako próbę miłości, którą sama musiała przejść.
Konkretne efekty pracy duchowej (i nie tylko) widać w grupie AA, która zawiązała się w jej mieszkaniu. Natomiast jej kazano kochać również tych, którzy zmieniać się nie chcą.
Tak to zrozumiałam.
Trochę wstydu, że ja bym tak nie mogła.
Ja też nie mogłabym, ale nie wstydzę się tego. Ania powiedziała coś, o czym również wiedziałam. Takich czynów nie dokonuje się bez udziału łaski. Bóg dając człowiekowi tak heroiczne zadanie do wykonania, wyposaża go je jednocześnie w siłę do jego wykonania.
Ciekawe refleksje snuła Ania na kanwie filmu Bunuela "Viridiana", w tym samym duchu, jak to wyżej opisałam.
A więc nie ma czego się wstydzić, tylko jak starać się jak najlepiej robić to, do czego każdy z nas jest powołany :)
Ja też nie mogłabym, ale nie wstydzę się tego. Ania powiedziała coś, o czym również wiedziałam. Takich czynów nie dokonuje się bez udziału łaski. Bóg dając człowiekowi tak heroiczne zadanie do wykonania, wyposaża go je jednocześnie w siłę do jego wykonania.
Ciekawe refleksje snuła Ania na kanwie filmu Bunuela "Viridiana", w tym samym duchu, jak to wyżej opisałam.
A więc nie ma czego się wstydzić, tylko jak starać się jak najlepiej robić to, do czego każdy z nas jest powołany :)
jeszcze
mi się przypomniał św brat Albert Chmielowski. Jego obraz - "Ecce
Homo". Król... Piłat mówiąc takie słowa, choć wypowiadał je o Jezusie,
to wyraził (raczej niechcący) również prawdę o tej "królewskości"
poniżonej w człowieku przez grzech. Pochodziła ona przecież od Boga, a
jedynie została zmarnowana. Myślę, że to przyjęcie na siebie skutków
grzechu przez Jezusa miało nam uświadomić również w jakim stanie
znajduje się dusza człowieka po odrzuceniu Boga. Stworzenie, które w
zamiarze Stwórcy miało być królem - poniżone. Nie znam oczywiście
intencji pani Anny i nie wiem, jak ona sama to sobie tłumaczy, ale dobro
przez nią czynione, niezależnie od rezultatów, tak czy inaczej służyć
chyba miało wskazaniu każdemu z jej "domowników" drogi powrotu. Jakoś
tak przynajmniej na to patrzę z dalszej perspektywy. Jeśli oceniasz, że
nadal nieprawidłowo, to trzeba to chyba zrzucić na "perspektywę" -
musiałabyś chyba jeszcze mocniej "przybliżyć" :)
musiałabyś chyba jeszcze mocniej "przybliżyć"
Przybliżyć sprawę mogłaby tylko Ania. Jeśli kiedyś wrócimy z nią do tej sprawy, dam Ci znać - oto mamy kolejną rozmowę niedokończoną :)
W tym, co napisałeś o "królewskości" w każdym człowieku, masz całkowitą rację. Ja miałam podobne odczucie w stosunku do dewiantów.
Natomiast: drogi Boga nie są naszymi drogami, a Jego myśli nie są naszymi myślami. Czasami trudno jest pojąć Jego indywidualne "scenariusze" wobec każdego z nas...
Przybliżyć sprawę mogłaby tylko Ania. Jeśli kiedyś wrócimy z nią do tej sprawy, dam Ci znać - oto mamy kolejną rozmowę niedokończoną :)
W tym, co napisałeś o "królewskości" w każdym człowieku, masz całkowitą rację. Ja miałam podobne odczucie w stosunku do dewiantów.
Natomiast: drogi Boga nie są naszymi drogami, a Jego myśli nie są naszymi myślami. Czasami trudno jest pojąć Jego indywidualne "scenariusze" wobec każdego z nas...
dobro
przez nią czynione, niezależnie od rezultatów, tak czy inaczej służyć
chyba miało wskazaniu każdemu z jej "domowników" drogi powrotu
Tutaj również przyznaję Ci rację. A co do rezultatów: na przykładzie doświadczenia Ani widać bardzo dobrze, jak sądzę, co oznacza bycie ewangelicznym sługą nieużytecznym. Mam robić swoje, i tyle. Niezależnie, czy widzę efekty swych działań, czy nie.
Tutaj również przyznaję Ci rację. A co do rezultatów: na przykładzie doświadczenia Ani widać bardzo dobrze, jak sądzę, co oznacza bycie ewangelicznym sługą nieużytecznym. Mam robić swoje, i tyle. Niezależnie, czy widzę efekty swych działań, czy nie.
po 5 latach od naszego ostatniego spotkania.
Wciąż ma na ścianie mieszkania, plakat ręcznie popełniony.
Przez samą mnie.
A ja nie pamiętałam, że jest. Wstyd mi.
Koleżanka napisała do mnie.
Po 5 latach milczenia.
Pamiętałam, że jest.
Nie wiedziałam gdzie. Teraz wiem.
Koleżanka napisała do mnie.
Po 5.
I zaprosiła na herbatę. Pójdę.
Wciąż ma na ścianie mieszkania, plakat ręcznie popełniony.
Przez samą mnie.
A ja nie pamiętałam, że jest. Wstyd mi.
Koleżanka napisała do mnie.
Po 5 latach milczenia.
Pamiętałam, że jest.
Nie wiedziałam gdzie. Teraz wiem.
Koleżanka napisała do mnie.
Po 5.
I zaprosiła na herbatę. Pójdę.
Ludzie piszą :)
Dziękuję za ten komentarz. Oczy otwiera.