@prowincjałka
Widzę, że mamy
podobne skojarzenia - liturgiczna gimnastyka:))
Z drugiej strony wszędzie się czułam w czasie Mszy Świętej jak w domu - nawet, kiedy padały niezrozumiałe słowa, gdzieś poza krajem - bo wszystko było tak samo.
Ale tak - w jednych kościołach dużo łatwiej się modlić niż w innych
Z drugiej strony wszędzie się czułam w czasie Mszy Świętej jak w domu - nawet, kiedy padały niezrozumiałe słowa, gdzieś poza krajem - bo wszystko było tak samo.
Ale tak - w jednych kościołach dużo łatwiej się modlić niż w innych
Z drugiej
strony wszędzie się czułam w czasie Mszy Świętej jak w
domu.
Ponieważ przez tą "liturgiczną gimnastykę" faktycznie przychodzi do nas Łaska... Ale do kogo i w jakim stopniu przychodzi, to w dużej mierze zależy od jakości "gimnastykującego się" :)
Ponieważ przez tą "liturgiczną gimnastykę" faktycznie przychodzi do nas Łaska... Ale do kogo i w jakim stopniu przychodzi, to w dużej mierze zależy od jakości "gimnastykującego się" :)
Jakaż smutna ta
notka! Prawdziwa do bólu.
Próbuję odszukać w zakamarkach pamięci słowa dobrego rekolekcjonisty o świętowaniu i ważnych rozmowach pod gołym niebem. Trąciło na pozór herezją, lecz było świeże, prawdziwe i mądre. Inne od rytuałów codzienności. Nie uczestniczę w rekolekcjach parafialnych. Mam swoje miejsce, czas i swoje ścieżki.
Twoim - wiodącym do parafialnej świątyni - życzę wypielenia.
Serdecznie pozdrawiam.
Próbuję odszukać w zakamarkach pamięci słowa dobrego rekolekcjonisty o świętowaniu i ważnych rozmowach pod gołym niebem. Trąciło na pozór herezją, lecz było świeże, prawdziwe i mądre. Inne od rytuałów codzienności. Nie uczestniczę w rekolekcjach parafialnych. Mam swoje miejsce, czas i swoje ścieżki.
Twoim - wiodącym do parafialnej świątyni - życzę wypielenia.
Serdecznie pozdrawiam.
Twoim - wiodącym
do parafialnej świątyni - życzę wypielenia.
Dziękuję, Agnieszko, ale jednak - Łaska przychodzi również wtedy, kiedy przedzieramy się przez dżunglę chwastów. Może wtedy nawet - bardziej? Bóg lubi, kiedy wkładamy wysiłek w szukanie Go :)
Dziękuję, Agnieszko, ale jednak - Łaska przychodzi również wtedy, kiedy przedzieramy się przez dżunglę chwastów. Może wtedy nawet - bardziej? Bóg lubi, kiedy wkładamy wysiłek w szukanie Go :)
niewiasta :)
Serdeczności,
Agnieszko :)
wszędzie znajdą
się ludzie, którzy idą do Źródła Łaski, choć nie interesuje
ich nie tylko to, żeby dawać, ale już nawet i to, żeby brać.
Więc... Dlaczego inaczej odbieram oraz inaczej przeżywam wnętrza
innych świątyń? Czy tam polbruk jest inny, niż kamienie, po
których Źródło Łaski wjeżdżało do Jerozolimy?
smutny i trochę
o samotności i bezradności wobec choroby a także o samotności
wśród "bliskich".
Dziś właśnie przez moment - w ciągu dnia - przyszła mi taka refleksja, która pasuje do Twojego wpisu.
Tak jak karta kredytowa jest substytutem pieniądza, tak kiedyś pieniądz był substytutem złota.
Teraz już karta nie jest substytutem złota ale pieniądza: czegoś jakby "pustego".
Cóż to ma wspólnego z "skostniałą celebracją"? Ano to, że stała się ona nie substytutem Źródła a przerodziła się w zwyczaj, tradycję, rytuał w którym uczestniczący tracą kontakt ze źródłem.
Chciałoby się żyć wśród ludzi patrzący sobie życzliwie w oczy i przedewszystkim szukali oczu drugiego.. .
Pozdrawiam.
Dziś właśnie przez moment - w ciągu dnia - przyszła mi taka refleksja, która pasuje do Twojego wpisu.
Tak jak karta kredytowa jest substytutem pieniądza, tak kiedyś pieniądz był substytutem złota.
Teraz już karta nie jest substytutem złota ale pieniądza: czegoś jakby "pustego".
Cóż to ma wspólnego z "skostniałą celebracją"? Ano to, że stała się ona nie substytutem Źródła a przerodziła się w zwyczaj, tradycję, rytuał w którym uczestniczący tracą kontakt ze źródłem.
Chciałoby się żyć wśród ludzi patrzący sobie życzliwie w oczy i przedewszystkim szukali oczu drugiego.. .
Pozdrawiam.
Czy tam
polbruk jest inny, niż kamienie, po których Źródło Łaski
wjeżdżało do Jerozolimy?
Sławku, nie wiem, niewiele wiem. Stąd tyle pytań w tekście :)
Sławku, nie wiem, niewiele wiem. Stąd tyle pytań w tekście :)
Tak jak karta
kredytowa jest substytutem pieniądza, tak kiedyś pieniądz był
substytutem złota.
A złoto - jeszcze wcześniej - było zwykłym elementem natury. Zanim stało się bożkiem. Rozumiem Twoją metaforę, ale zechciałam pociągnąć ja jeszcze dalej - wstecz :)
Witam, Poldku, po długim milczeniu. Bywam na Twoim blogu regularnie, ale ponieważ piszesz głównie o polityce, milczę, ponieważ - jak na razie - wyłączyłam się z tego danse makabre. Tańczę swój własny taniec śmierci.
A złoto - jeszcze wcześniej - było zwykłym elementem natury. Zanim stało się bożkiem. Rozumiem Twoją metaforę, ale zechciałam pociągnąć ja jeszcze dalej - wstecz :)
Witam, Poldku, po długim milczeniu. Bywam na Twoim blogu regularnie, ale ponieważ piszesz głównie o polityce, milczę, ponieważ - jak na razie - wyłączyłam się z tego danse makabre. Tańczę swój własny taniec śmierci.
"Chciałoby
się żyć wśród ludzi patrzący sobie życzliwie w oczy i
przedewszystkim szukali oczu drugiego.."
tak chyba miało być ...
jest - jak jest
pocieszające jest to, że wciąż możemy próbować doprowadzić do tego co miało być. :)
tak chyba miało być ...
jest - jak jest
pocieszające jest to, że wciąż możemy próbować doprowadzić do tego co miało być. :)
Myślę też o
Twoim ciągłym poszukiwaniu człowieka... może poczucie sensu, o
którym pisałaś, że Tobą kieruje, wcale nie jest tą najgłębszą
przyczyną? Może ono jedynie jest najbardziej uświadomione?
@prowincjałka:
przez przekorę: nakrycie głowy a Łaska:
[...]
a to ten Koleś - totalne oszustwo:
[...]
Piszesz o Źródle Łaski. A gdzie jest Źródło Miłosierdzia?
i słynne Fiki Miki:
[...]
a to ten Koleś - totalne oszustwo:
[...]
Piszesz o Źródle Łaski. A gdzie jest Źródło Miłosierdzia?
i słynne Fiki Miki:
[...]
PUBLICYSTA
2096469 | 16.04.2011 21:18
tak właśnie
miało być. :-))))
Czasem gubię szybciej myślę niż piszę.
Pozdr.
Czasem gubię szybciej myślę niż piszę.
Pozdr.
no tak, jakiś
polityczny się stałem od 10 kwietnia 2010.. .
A co do Twojej samotności.. - przychodzi mi na myśl modlitwa św.Franciszka:
Panie, spraw abym nie tyle szukał pociechy, co pociechę dawał..
Nie tyle szukał zrozumienia, co rozumiał
NIe tyle szukał miłości, co kochał.
(..)
Albowiem dając otrzymujemy, przebaczając zyskujemy przebaczenia a umierając rodzimy się do wiecznego życia.. .
Skoro tańczysz taniec śmierci, to znaczy tańczysz w korowodzie życia... - patrz ostatnia fraza modlitwy.
A co do Twojej samotności.. - przychodzi mi na myśl modlitwa św.Franciszka:
Panie, spraw abym nie tyle szukał pociechy, co pociechę dawał..
Nie tyle szukał zrozumienia, co rozumiał
NIe tyle szukał miłości, co kochał.
(..)
Albowiem dając otrzymujemy, przebaczając zyskujemy przebaczenia a umierając rodzimy się do wiecznego życia.. .
Skoro tańczysz taniec śmierci, to znaczy tańczysz w korowodzie życia... - patrz ostatnia fraza modlitwy.
@poldek&prowincjałka
Dzięki 'Poldku',
że przywróciłeś mi uwagę do tego fragmentu komentarzy
'prowincjałki':
*'prowincjałka' napisała:
"Tańczę swój własny taniec śmierci.".
Otóż pozwolę sobie zauważyć, że:
1. to co jest śmiercią nie jest życiem.
Jako autor tomu już opublikowanego w sieci niedawno pt. "Pieśni i tańce" - stwierdzam, że taniec NIGDY nie opowiada śmierci.
2. co innego tzw. 'tańce pogrzebowe' w starożytnym Egipcie - ceremoniał pogrzebowy.
Ale o co idzie: taniec z natury swojej jest witalny - nie opowiada o śmierci!
Wniosek: skoro 'prowincjałka' pisze nam o swoim 'tańcu śmierci' pisze poważnie. I komunikuje nam, że sytuacja jest ciężka.
Ograniczenie ruchu - fizyczne i psychiczne. Brak Nadziei. Brak Wspólnoty
Zdarza się. Jest oczywiste. Ale: jeśli 'prowincjałka' ma dla nas jakąś wartość mamy obowiązek powiedzieć jej wszystko co myślimy na ten temat - może ona coś znajdzie dla siebie.
"Taniec śmierci" - to nie jest nic dobrego. Gdyż Jezus powiedział: "Ja Jestem Droga, Prawda i Życie".
*** 'prowincjałka' jest z 1952 - znam ten rocznik przypadkowo. To jest za wcześnie, żeby "tańczyć swoją śmierć".
Ja myślę, że Nasza Kochana 'prowincjałka' powinna unikać odczucia klęski - gdziekolwiek się ono pojawia. Czy w liturgii, czy w braku poczucia wspólnoty, czy w czymkolwiek.
*'prowincjałka' napisała:
"Tańczę swój własny taniec śmierci.".
Otóż pozwolę sobie zauważyć, że:
1. to co jest śmiercią nie jest życiem.
Jako autor tomu już opublikowanego w sieci niedawno pt. "Pieśni i tańce" - stwierdzam, że taniec NIGDY nie opowiada śmierci.
2. co innego tzw. 'tańce pogrzebowe' w starożytnym Egipcie - ceremoniał pogrzebowy.
Ale o co idzie: taniec z natury swojej jest witalny - nie opowiada o śmierci!
Wniosek: skoro 'prowincjałka' pisze nam o swoim 'tańcu śmierci' pisze poważnie. I komunikuje nam, że sytuacja jest ciężka.
Ograniczenie ruchu - fizyczne i psychiczne. Brak Nadziei. Brak Wspólnoty
Zdarza się. Jest oczywiste. Ale: jeśli 'prowincjałka' ma dla nas jakąś wartość mamy obowiązek powiedzieć jej wszystko co myślimy na ten temat - może ona coś znajdzie dla siebie.
"Taniec śmierci" - to nie jest nic dobrego. Gdyż Jezus powiedział: "Ja Jestem Droga, Prawda i Życie".
*** 'prowincjałka' jest z 1952 - znam ten rocznik przypadkowo. To jest za wcześnie, żeby "tańczyć swoją śmierć".
Ja myślę, że Nasza Kochana 'prowincjałka' powinna unikać odczucia klęski - gdziekolwiek się ono pojawia. Czy w liturgii, czy w braku poczucia wspólnoty, czy w czymkolwiek.
Założyciel tego
Ruchu - wielbienia Boga Kriszny - hindus Śrila Prabchupada,
powiedział w rozmowie z benededyktynem z Niemiec: "nie ma
różnicy między Chrystusem a Kriszną - Bóg jest
Jeden".
Jesteśmy Życiem - Ono nam podpowiada. Ze wszystkich stron.
Jeśli wierzymy Mu - nie ogranicza nas formalnie. Mamy tylko być Mu wierni.
Kochana Prowincjałko - jak wiesz robię w słowach. Natura słów jest taka, że niekiedy zachodzą na siebie. Są wieloznaczne i niekiedy brzmienie słów w języku polskim jest inne od ich pierwotnego znaczenia w innym języku. Zaryzykujmy eksperyment semantyczny - mam tutaj na myśli słowo "Mu".
Otóż w bardzo starej Tradycji: jest lakoniczna opowieść, zwana w Buddyzmie Zen pojęciem "koan" - co oznacza paradoksalną wypowiedź mistrza na pytanie ucznia. A wygląda ona tak:
*uczeń zapytał mistrza Dziosiu:
-czy pies ma naturę Buddy?
*mistrz odpowiedział:
-Mu, to znaczy: Nie.
Więc - Na każde pytanie opowiadaj: "Nie" ['publicysta']
Gdybyśmy się nigdy nie zobaczyli - daję Ci ten paradoks nie wiem po co, nie wiem dlaczego...
Jesteśmy Życiem - Ono nam podpowiada. Ze wszystkich stron.
Jeśli wierzymy Mu - nie ogranicza nas formalnie. Mamy tylko być Mu wierni.
Kochana Prowincjałko - jak wiesz robię w słowach. Natura słów jest taka, że niekiedy zachodzą na siebie. Są wieloznaczne i niekiedy brzmienie słów w języku polskim jest inne od ich pierwotnego znaczenia w innym języku. Zaryzykujmy eksperyment semantyczny - mam tutaj na myśli słowo "Mu".
Otóż w bardzo starej Tradycji: jest lakoniczna opowieść, zwana w Buddyzmie Zen pojęciem "koan" - co oznacza paradoksalną wypowiedź mistrza na pytanie ucznia. A wygląda ona tak:
*uczeń zapytał mistrza Dziosiu:
-czy pies ma naturę Buddy?
*mistrz odpowiedział:
-Mu, to znaczy: Nie.
Więc - Na każde pytanie opowiadaj: "Nie" ['publicysta']
Gdybyśmy się nigdy nie zobaczyli - daję Ci ten paradoks nie wiem po co, nie wiem dlaczego...
""Wierzący
i praktykujący sąsiedzi i znajomi wiedzą o moje sytuacji, ale nikt
nie przychodzi mi z pomocą. ""
To bardzo smutne, napisz proszę na maila miasto skąd jesteś, może coś się uda zrobić.
Pozdrawiam!
To bardzo smutne, napisz proszę na maila miasto skąd jesteś, może coś się uda zrobić.
Pozdrawiam!
Dziękuję za
życzliwość. O tańcu śmierci i o tańcu życia - poprzemyśliwam
sobie...
Pozdrawiam :)
Pozdrawiam :)
pocieszające
jest to, że wciąż możemy próbować doprowadzić do tego co miało
być
Napisałaś to w kontekście "uważności spojrzenia" - dostrzegania drugiego człowieka oraz jego rzeczywistych potrzeb. Tak, pocieszające jest, że zawsze, jako ludzkość i jako ludzie, mamy otwartą drogę powrotu. Moje trudne osobiste doświadczenia mobilizuję mnie do własnej większej uważności na drugiego człowieka.
:)
Napisałaś to w kontekście "uważności spojrzenia" - dostrzegania drugiego człowieka oraz jego rzeczywistych potrzeb. Tak, pocieszające jest, że zawsze, jako ludzkość i jako ludzie, mamy otwartą drogę powrotu. Moje trudne osobiste doświadczenia mobilizuję mnie do własnej większej uważności na drugiego człowieka.
:)
Myślę też o
Twoim ciągłym poszukiwaniu człowieka... może poczucie sensu, o
którym pisałaś, że Tobą kieruje, wcale nie jest tą najgłębszą
przyczyną? Może ono jedynie jest najbardziej
uświadomione?
Poszukiwanie człowieka - tak, było we mnie bardzo wyraźne od zawsze. Poszukiwanie człowieka i poszukiwanie sensu - nie wykluczają się. To drugie nawet pomaga znaleźć mi sens tego, że człowiek nie jest mi przez Boga dawany tak łatwo, o czym mówiliśmy przy okazji pisania "Historii rodzinnych" w 2009 :) Pewnie zbyt łatwo "utonęłabym" w człowieku :)
Czy nie tak?
Oczywiście piszę o jednym jedynie aspekcie sprawy.
Poszukiwanie człowieka - tak, było we mnie bardzo wyraźne od zawsze. Poszukiwanie człowieka i poszukiwanie sensu - nie wykluczają się. To drugie nawet pomaga znaleźć mi sens tego, że człowiek nie jest mi przez Boga dawany tak łatwo, o czym mówiliśmy przy okazji pisania "Historii rodzinnych" w 2009 :) Pewnie zbyt łatwo "utonęłabym" w człowieku :)
Czy nie tak?
Oczywiście piszę o jednym jedynie aspekcie sprawy.
Albowiem dając
otrzymujemy, przebaczając zyskujemy przebaczenia a umierając
rodzimy się do wiecznego życia.. .
Tak jak napisałam w odpowiedzi Katarzynie Wichrowskiej - staram się ze swoich doświadczeń wyciągać naukę dla siebie.
Skoro tańczysz taniec śmierci, to znaczy tańczysz w korowodzie życia... - patrz otatnia fraza modlitwy. => "umierając rodzimy się do wiecznego życia"
Tak, tak właśnie :)
Tak jak napisałam w odpowiedzi Katarzynie Wichrowskiej - staram się ze swoich doświadczeń wyciągać naukę dla siebie.
Skoro tańczysz taniec śmierci, to znaczy tańczysz w korowodzie życia... - patrz otatnia fraza modlitwy. => "umierając rodzimy się do wiecznego życia"
Tak, tak właśnie :)
To bardzo
smutne, napisz proszę na maila miasto skąd jesteś, może coś się
uda zrobić.
Poldku - napiszę po niedzieli, chociaż znając życie nie sądzę, że wiele da się zrobić.
Dla mnie te moje doświadczenia z bliskimi/znajomymi współwyznawcami (w kontekście zwykłego życzliwego doprowadzenia mnie w niedzielę/święto do kościoła i odprowadzenia z powrotem - 2 x 200-300m) są nie tyle smutne, co - zadziwiające!
Gwoli sprawiedliwości dodam, że nie jesteś spośród czytających mój blog jedyną osobą, która zaoferowała mi kiedykolwiek pomoc - czasami nawet pomoc potencjalnie bardzo daleko idącą.
Dziękuję :))
Poldku - napiszę po niedzieli, chociaż znając życie nie sądzę, że wiele da się zrobić.
Dla mnie te moje doświadczenia z bliskimi/znajomymi współwyznawcami (w kontekście zwykłego życzliwego doprowadzenia mnie w niedzielę/święto do kościoła i odprowadzenia z powrotem - 2 x 200-300m) są nie tyle smutne, co - zadziwiające!
Gwoli sprawiedliwości dodam, że nie jesteś spośród czytających mój blog jedyną osobą, która zaoferowała mi kiedykolwiek pomoc - czasami nawet pomoc potencjalnie bardzo daleko idącą.
Dziękuję :))
Myślę też o
Twoim ciągłym poszukiwaniu człowieka... może poczucie sensu, o
którym pisałaś, że Tobą kieruje, wcale nie jest tą najgłębszą
przyczyną? Może ono jedynie jest najbardziej uświadomione?
Sławku, mam jeszcze pytanie: co rozumiesz przez słowa "najgłębsza przyczyna"?
Sławku, mam jeszcze pytanie: co rozumiesz przez słowa "najgłębsza przyczyna"?
"Poldku -
napiszę po niedzieli, chociaż znając życie nie sądzę, że wiele
da się zrobić."
Nie wątp. Wszak: "Liczne nieszczęścia doświadcza sprawiedliwy, ale ze wszystkich Pan go wybawia.. ." Nie pamiętam który to psalm.
Więc, napisz, nie marudź. :-)
Nie wątp. Wszak: "Liczne nieszczęścia doświadcza sprawiedliwy, ale ze wszystkich Pan go wybawia.. ." Nie pamiętam który to psalm.
Więc, napisz, nie marudź. :-)
Wracam do tego
wyznania.
Utkwiła we mnie myśl o klatce i nie chce odejść. A ja - dziś nasycona powietrzem, widokami na XIV wieczną kolegiatę, rozmowami z całkiem obcymi ludźmi, mając przy boku od lat tego samego najbliższego człowieka - wiem, że wszystko ma sens.
Świątecznie pozdrawiam.
Utkwiła we mnie myśl o klatce i nie chce odejść. A ja - dziś nasycona powietrzem, widokami na XIV wieczną kolegiatę, rozmowami z całkiem obcymi ludźmi, mając przy boku od lat tego samego najbliższego człowieka - wiem, że wszystko ma sens.
Świątecznie pozdrawiam.
Poszukiwanie
człowieka i poszukiwanie sensu - nie wykluczają się.
Wiem, ale mimo wszystko spytałem, bo zastanawiałem się momentami (ta notka również mnie do tego skłoniła), czy nie za dużo tego sensu? ;) Może jest nawet tak - jak wtedy, gdy nieco wyżej pisałaś "nie wiem" - że czasami nie ma dla nas odpowiedzi na jakieś pytanie i najbardziej sensownie jest jej nie szukać, nie tracić na to czasu?
To drugie nawet pomaga znaleźć mi sens tego, że człowiek nie jest mi przez Boga dawany tak łatwo, o czym mówiliśmy przy okazji pisania "Historii rodzinnych" w 2009 :) Pewnie zbyt łatwo "utonęłabym" w człowieku :)
Wiem, ale mimo wszystko spytałem, bo zastanawiałem się momentami (ta notka również mnie do tego skłoniła), czy nie za dużo tego sensu? ;) Może jest nawet tak - jak wtedy, gdy nieco wyżej pisałaś "nie wiem" - że czasami nie ma dla nas odpowiedzi na jakieś pytanie i najbardziej sensownie jest jej nie szukać, nie tracić na to czasu?
To drugie nawet pomaga znaleźć mi sens tego, że człowiek nie jest mi przez Boga dawany tak łatwo, o czym mówiliśmy przy okazji pisania "Historii rodzinnych" w 2009 :) Pewnie zbyt łatwo "utonęłabym" w człowieku :)
Czy nie tak?
Musisz sama ocenić :)
Przy okazji zastanwiałem się, czy poprosiłaś może kogoś w sposób jednoznaczny o pomoc w wyjściu do kościoła, nie koniecznie nawet "co niedzielę", ale choćby od czasu do czasu? Bywa, że i tak trzeba, bo niektórzy mogą się nieco wstydzić, choćby nawet może i byli zdolni do okazania takiej pomocy i nie mieli jakichś innych przeszkód. Zdaję sobie też sprawę, że to może być odebrane jako narzucanie się, ale chyba czasami nie ma innego sposobu i żeby się przekonać i wyjść z takiego impasu, trzeba spróbować. W razie czego chyba wiele nie stracisz w porównaniu do obecnej sytuacji? A zyskać można - i wówczas nie tylko Ty zyskasz, ale i osoba, która może przemyśli Twoją prośbę i zdecyduje się odpowiedzieć. To też ma swój sens.
No, ale może już tego próbowałaś i jesteś 'kobietą po przejściach', a ja tu się "wymądrzam" - ale czy nie miałem spróbować?
"najgłębsza przyczyna"?
Najbardziej z całej Twojej blogowej opowieści utkwiły mi w pamięci słowa: "Mamusiu, a miłość?"... chyba tylko to może być najgłębszą przyczyną dla naszego działania. Ale skoro to są Twoje słowa, to musisz o tym wiedzieć :)
Więc, napisz,
nie marudź. :-)
Właśnie napisałam na adres mailowy, Poldku :)
Właśnie napisałam na adres mailowy, Poldku :)
wiem, że
wszystko ma sens
Ma, Agnieszko, w szczęściu i w nieszczęściu, wszystko ma sens :)
Ma, Agnieszko, w szczęściu i w nieszczęściu, wszystko ma sens :)
czasami nie ma
dla nas odpowiedzi na jakieś pytanie i najbardziej sensownie jest
jej nie szukać, nie tracić na to czasu?
Że czasami sensownie jest nie szukać sensu? Zgoda - pod warunkiem, że ma się co innego do roboty ;) Ale zasadniczo masz rację - nie da się wszystkiego pojąć umysłem ("Mamusiu, a miłość?") :)
Przy okazji zastanwiałem się, czy poprosiłaś może kogoś w sposób jednoznaczny o pomoc w wyjściu do kościoła, nie koniecznie nawet "co niedzielę", ale choćby od czasu do czasu?
Tak, Sławku, kilka osób nawet. Ze skutkiem zerowym :)
Że czasami sensownie jest nie szukać sensu? Zgoda - pod warunkiem, że ma się co innego do roboty ;) Ale zasadniczo masz rację - nie da się wszystkiego pojąć umysłem ("Mamusiu, a miłość?") :)
Przy okazji zastanwiałem się, czy poprosiłaś może kogoś w sposób jednoznaczny o pomoc w wyjściu do kościoła, nie koniecznie nawet "co niedzielę", ale choćby od czasu do czasu?
Tak, Sławku, kilka osób nawet. Ze skutkiem zerowym :)
Szanowny Panie
Katoliku,
Mój blog to nie jest słup ogłoszeniowy. Swoją reklamę proszę zamieszczać gdzie indziej.
Kropka.
Mój blog to nie jest słup ogłoszeniowy. Swoją reklamę proszę zamieszczać gdzie indziej.
Kropka.
Że czasami
sensownie jest nie szukać sensu? Zgoda - pod warunkiem, że ma się
co innego do roboty ;)
Wskaźnik poczucia humoru na szczęście dużo powyżej zera :)
Pozdrowienia, Prowincjałko. Od razu i Wielkanocne również (już za moment Czwartek, a w Piątek pewnie w drodze będę..). Wszelkich Łask!
Wskaźnik poczucia humoru na szczęście dużo powyżej zera :)
Pozdrowienia, Prowincjałko. Od razu i Wielkanocne również (już za moment Czwartek, a w Piątek pewnie w drodze będę..). Wszelkich Łask!
Gdybyśmy,
Sławku, nie spotkali się pod nową notką, już teraz życzę Tobie
i Twoim Najbliższym błogosławionego przeżycia tajemnic Wielkich
Dni oraz Wielkiej Nocy, do której prowadzą :)
PROWINCJAŁKA
1075754 | 21.04.2011 15:54
TEKST - tutaj
.
TEKST - tutaj
.