Poruszająca notka,
taka właśnie adwentowa.
Moja przyjaciółka zawsze powtarza, żeby w każdym nowym miejscu wstąpić do kościoła, bo tak nauczyła ją śp. babcia. Więc wstępujemy.
I jeszcze pobożność: fale, odpływy, świadomość istnienia.
Zaskakujące słowa znajomej: Nie chodzimy do kościoła (tzn. nie praktykujemy), ale dzieci prowadzimy. Niech wiedzą, że jest takie miejsce, w którym zawsze można szukać pocieszenia.
Przepraszam za ta bezładne refleksje po Twoim inspirującym tekście. Pozdrawiam serdecznie Szukająca.
PS
Czekają mnie chrzciny w roli matki chrzestnej, tuż po adwencie.
AGNIESZKAZET 742296 | 10.12.2010 22:12 zablokuj
Moja przyjaciółka zawsze powtarza, żeby w każdym nowym miejscu wstąpić do kościoła, bo tak nauczyła ją śp. babcia. Więc wstępujemy.
I jeszcze pobożność: fale, odpływy, świadomość istnienia.
Zaskakujące słowa znajomej: Nie chodzimy do kościoła (tzn. nie praktykujemy), ale dzieci prowadzimy. Niech wiedzą, że jest takie miejsce, w którym zawsze można szukać pocieszenia.
Przepraszam za ta bezładne refleksje po Twoim inspirującym tekście. Pozdrawiam serdecznie Szukająca.
PS
Czekają mnie chrzciny w roli matki chrzestnej, tuż po adwencie.
AGNIESZKAZET 742296 | 10.12.2010 22:12 zablokuj
Poruszająca notka, taka właśnie
adwentowa.
Tak jakoś wyszło. Adwentowe serdeczności, Agnieszko :)
Tak jakoś wyszło. Adwentowe serdeczności, Agnieszko :)
ostatnio oglądnąłem film "Wielka
Cisza". Nie było mi co prawda dane aż tyle spokojnego czasu
(dość długi to film), żeby móc go w całości oglądnąć w
pełnym skupieniu [i ciszy... wiadomo - siła wyższa ;)], ale mimo
wszystko coś z tego ich (zakonników) bycia pobożnymi (Pańskimi)
do mnie jednak dotarło. I mam wrażenie, że Twoja notka wpisuje mi
się w temat :)
Ode mnie słowa serdeczności. Piękny
tekst, Pani internet rzeczywiście służy dobrze; taki blog, tak
opowiadający -- jak już się człowiek na niego zdecyduje -- ma
sens. Pozdrawiam i jeszcze raz - serdeczności!
referent
referent
Dzięki za dobre słowa. W tej chwili
pracuję. Odpowiem po południu lub wieczorem :))
"Wielka Cisza" /.../ Twoja
notka wpisuje mi się w temat
Przez osobę Ojca Marcina, jak najbardziej. Poznałam jednak wielu różnych dominikanów, zdarzało się, że zachowanie niektórych mocno mnie bulwersowało. Ogólnie, uważam dominikanów za zakon bardzo wyszczekany - zwyczajowa nazwa Domini Canes (Pańskie Psy) zobowiązuje ;) Ojciec Marcin posiada również ostre dominikańskie kły, ale ich nie pokazuje jeśli nie musi, i na pewno nie robi tego na początku znajomości, co bardzo ułatwia kontakt :)
Przez osobę Ojca Marcina, jak najbardziej. Poznałam jednak wielu różnych dominikanów, zdarzało się, że zachowanie niektórych mocno mnie bulwersowało. Ogólnie, uważam dominikanów za zakon bardzo wyszczekany - zwyczajowa nazwa Domini Canes (Pańskie Psy) zobowiązuje ;) Ojciec Marcin posiada również ostre dominikańskie kły, ale ich nie pokazuje jeśli nie musi, i na pewno nie robi tego na początku znajomości, co bardzo ułatwia kontakt :)
Pani internet rzeczywiście służy
dobrze
Tak jakoś samo wyszło. Być może dlatego, że moja aktywność w internecie nie tylko mnie ma służyć :)
taki blog, tak opowiadający -- jak już się człowiek na niego zdecyduje -- ma sens
Wydaje mi się, że każdy sensowny blog ma jakiś sens :) Dziękuję jednak za to, co Pan wyżej napisał. Podjęłam spore ryzyko dając tak otwarte świadectwo ze swojego życia. Głosy aprobaty ze strony takich osób jak Pan, czy oboje Pańscy przedmówcy, czy wielu innych światłych Czytelników, dodaje mi pewności, że moje pisanie nie jest jedynie przejawem chorego egocentryzmu zmieszanego z niemniej niezdrowym ekshibicjonizmem ;)
Bardzo, bardzo serdecznie Pana pozdrawiam, i bardzo, bardzo żałuję, że Pan (oraz kilka innych osób z pionierskich czasów s24) odpłynęło - jako Blogerzy - z tego miejsca w inne rejony internetu :)
Tak jakoś samo wyszło. Być może dlatego, że moja aktywność w internecie nie tylko mnie ma służyć :)
taki blog, tak opowiadający -- jak już się człowiek na niego zdecyduje -- ma sens
Wydaje mi się, że każdy sensowny blog ma jakiś sens :) Dziękuję jednak za to, co Pan wyżej napisał. Podjęłam spore ryzyko dając tak otwarte świadectwo ze swojego życia. Głosy aprobaty ze strony takich osób jak Pan, czy oboje Pańscy przedmówcy, czy wielu innych światłych Czytelników, dodaje mi pewności, że moje pisanie nie jest jedynie przejawem chorego egocentryzmu zmieszanego z niemniej niezdrowym ekshibicjonizmem ;)
Bardzo, bardzo serdecznie Pana pozdrawiam, i bardzo, bardzo żałuję, że Pan (oraz kilka innych osób z pionierskich czasów s24) odpłynęło - jako Blogerzy - z tego miejsca w inne rejony internetu :)
Na końcu 14. akapitu dodałam kilka
zdań, które przedtem umknęły mi, a które uwypuklają istnienie
pewnego "dominikańskiego kręgu" w moim życiu, związanego
nie tylko z osobą Ojca Marcina, ale również z istnieniem
podominikańskiej świątyni w moim mieście:
W ten sposób, słuchając wraz z innymi nauk głoszonych przez kwiat dominikańskich kaznodziejów, miałam okazję w sposób praktyczny uzupełniać braki we wcześniejszej edukacji i formacji religijnej. Dwukrotnie rekolekcje dla nas głosił osobiście Ojciec Marcin, który zatrzymał się pod dachem naszego nietuzinkowego kapelana z podominikańskiej parafii, i który swojego gospodarza zawsze potem bardzo dobrze wspominał. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku dominikanie przymierzali się nawet do odzyskania swojego kościoła w naszym mieście, ale na przymiarkach się skończyło.
Tyle w sprawie porządkowej ;)
W ten sposób, słuchając wraz z innymi nauk głoszonych przez kwiat dominikańskich kaznodziejów, miałam okazję w sposób praktyczny uzupełniać braki we wcześniejszej edukacji i formacji religijnej. Dwukrotnie rekolekcje dla nas głosił osobiście Ojciec Marcin, który zatrzymał się pod dachem naszego nietuzinkowego kapelana z podominikańskiej parafii, i który swojego gospodarza zawsze potem bardzo dobrze wspominał. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku dominikanie przymierzali się nawet do odzyskania swojego kościoła w naszym mieście, ale na przymiarkach się skończyło.
Tyle w sprawie porządkowej ;)
Muszę skorygować własne słowa i
powiedzieć tak:
Bardzo, bardzo cieszę się, że Pan znowu tutaj pisze :) Dopiero teraz zauważyłam, że wznowił Pan dzisiaj działalność blogerską :)
Bardzo, bardzo cieszę się, że Pan znowu tutaj pisze :) Dopiero teraz zauważyłam, że wznowił Pan dzisiaj działalność blogerską :)
po raz kolejny czytam i po raz kolejny
skojarzenia ciągną mnie w moje prywatne myśli.
dziękuję
i
pewnie jeszcze będę dawał się ciągnąć :)
dziękuję
i
pewnie jeszcze będę dawał się ciągnąć :)
po raz kolejny czytam i po raz kolejny
skojarzenia ciągną mnie w moje prywatne myśli
"Prywatne myśli" - cieszę się, że nie samą polityką żyjesz ;)
"Prywatne myśli" - cieszę się, że nie samą polityką żyjesz ;)
Na razie przeczytałam pobieżnie,
chociaz wiem, że warto i trzeba przeczytać dokładnie od deski do
deski, ale wszystkiego na prawdę się nie da.
przeczytać /.../ wszystkiego naprawdę
się nie da
Dziękuję za wizytę i dziękuję za szczerość :) W przyszłości postaram się pisać krócej ;) Błogosławionego Adwentu :)
Dziękuję za wizytę i dziękuję za szczerość :) W przyszłości postaram się pisać krócej ;) Błogosławionego Adwentu :)
Przez osobę Ojca Marcina, jak
najbardziej.
"przez" - również, np. tu:
Przed Ojcem Marcinem otworzyłam wtedy serce mówiąc o natchnieniu, które zdaje się prowadzić mnie do pewnego klauzurowego klasztoru
;)
"przez" - również, np. tu:
Przed Ojcem Marcinem otworzyłam wtedy serce mówiąc o natchnieniu, które zdaje się prowadzić mnie do pewnego klauzurowego klasztoru
;)
Sławku, rozumiem i dziękuję :) Twoja
uwaga zainspirowała mnie: znalazłam kluczyk do dwóch notek, które
"się rodzą": do "Uzdrowiciela" (pewnie pojawi
się za tydzień) oraz do "Milczenia w sieci" (pewnie
zakończy obecny cykl "rzeczy trzecich").
:))
:))
Twoje odliczane - zwróciłam na nie
uwagę przy pierwszej lekturze notki, a dziś naszła mnie refleksja
o liczbach ujemnych. Istnieją - aż do nieskończoności.
Piękna perspektywa.
Pozdrawiam świątecznie.
Piękna perspektywa.
Pozdrawiam świątecznie.
A co dalej, o Wielki Fu? :) (link dla
niezorientowanych)
Przy okazji przyznam się, że też mnie zainspirowałaś i wczoraj zaopatrzyłem się w dwa odcinki Miss Marple: "Morderstwo odbędzie się..." oraz "Noc w bibliotece". Ten pierwszy został już oglądnięty i bardzo się spodobał, w związku z czym drugi chyba nie wytrzyma długo w szafce z płytami... :)
Przy okazji przyznam się, że też mnie zainspirowałaś i wczoraj zaopatrzyłem się w dwa odcinki Miss Marple: "Morderstwo odbędzie się..." oraz "Noc w bibliotece". Ten pierwszy został już oglądnięty i bardzo się spodobał, w związku z czym drugi chyba nie wytrzyma długo w szafce z płytami... :)
Nawet pomiędzy 1 a 0 istnieje
nieskończona ilość liczb... rzeczywistych :)
Agnieszko, Sławku - widzę Was, ale
odpowiem późnym wieczorem. OK?
:))
:))
nie bądźmy drobiazgowi :)
Myślę o jednostkach. Wobec tego zasadne wydaje mi się pytanie, czy 0 w ogóle istnieje tak realnie jak 1 czy -1?
Myślę o jednostkach. Wobec tego zasadne wydaje mi się pytanie, czy 0 w ogóle istnieje tak realnie jak 1 czy -1?
Typowo matematycznie -1 jest
następstwem 0. Jeśli ma się 0 zł w portfelu (co jest jak
najbardziej realne), a chce się kupić coś, co kosztuje 1 zł, to
się zaciąga kredyt i wówczas w portfelu ma się już -1 zł
;)
Wracając do odliczania, "0" jest momentem startu rakiety do nieba. Ten czas tutaj, pozostaje dla ziemian. Rakieta ma po przejściu przez moment 0 już swój "czas", który wyobrażam sobie właśnie tak, jak napisała Prowincjałka: "wyżej-czyli-głębiej". Bo inne kierunki przestają już mieć znaczenie.
A jednostki? Moim zdaniem w tym przypadku coś takiego jak 0 nie istnieje, gdy już raz było powiedziane 1. Nie po to się czyni owo 1, żeby potem potraktować je jak 0, choćby nawet tylko na moment. 0 wydaje się czasami nam, którzy tutaj momentami widzimy już tylko -1, albo gdy za bardzo zapatrzymy się w portfele...
Wracając do odliczania, "0" jest momentem startu rakiety do nieba. Ten czas tutaj, pozostaje dla ziemian. Rakieta ma po przejściu przez moment 0 już swój "czas", który wyobrażam sobie właśnie tak, jak napisała Prowincjałka: "wyżej-czyli-głębiej". Bo inne kierunki przestają już mieć znaczenie.
A jednostki? Moim zdaniem w tym przypadku coś takiego jak 0 nie istnieje, gdy już raz było powiedziane 1. Nie po to się czyni owo 1, żeby potem potraktować je jak 0, choćby nawet tylko na moment. 0 wydaje się czasami nam, którzy tutaj momentami widzimy już tylko -1, albo gdy za bardzo zapatrzymy się w portfele...
Zero jako moment przejścia do punktu?
Kiedyś może spróbuję napisać o czymś, o czym wspomniałam
kiedyś ;) Punkt, orbita, przemiana - dzisiaj wspomnieliśmy o
algebrze, wtedy nawiążemy do geometrii ;)
Kiedyś, wtedy... Nie wiem, czy napiszę o tym jeszcze w "rzeczach trzecich", czy w czymś innym. Nie czuję jednak, żeby miały to być "rzeczy czwarte". Tytuł ewentualnego nowego cyklu ma roboczy tytuł "węzłowato" ;)
Kiedyś, wtedy... Nie wiem, czy napiszę o tym jeszcze w "rzeczach trzecich", czy w czymś innym. Nie czuję jednak, żeby miały to być "rzeczy czwarte". Tytuł ewentualnego nowego cyklu ma roboczy tytuł "węzłowato" ;)
przyznam się, że też mnie
zainspirowałaś i wczoraj zaopatrzyłem się w dwa odcinki Miss
Marple
Z Joan Hickson w roli głównej, mam nadzieję... :)
Z Joan Hickson w roli głównej, mam nadzieję... :)
Zgadza się :)
That's good - mówiąc w rodzimym
języku Miss Marple ;)
Miałam na myśli to ludzkie
odejmowanie: ktoś żyje tu i teraz (+1), a potem żyje wiecznie -
więc w znanej nam rzeczywistości go nie ma (-1). Ten ujemny
"przedział" to Tajemnica.
Dziękuję, Sławku :)
PS
Słówko o Kapłanie.
Dowiedziałam się, że zmarł ksiądz Ludwik Rutyna związany z Buczaczem. ***
Siedzę w ławce, powietrze nasycone zapachem zboża. Ksiądz mówi o magazynie, w który zamieniono na wiele lat świątynię. Mówi o swej posłudze, codziennej mozolnej pracy, kłopotach. Jednak jaśnieje - tym żyje. Służy.Tyle lat!
Wieczny odpoczynek...
Dziękuję, Sławku :)
PS
Słówko o Kapłanie.
Dowiedziałam się, że zmarł ksiądz Ludwik Rutyna związany z Buczaczem. ***
Siedzę w ławce, powietrze nasycone zapachem zboża. Ksiądz mówi o magazynie, w który zamieniono na wiele lat świątynię. Mówi o swej posłudze, codziennej mozolnej pracy, kłopotach. Jednak jaśnieje - tym żyje. Służy.Tyle lat!
Wieczny odpoczynek...
Słówko o Kapłanie. Dowiedziałam
się, że zmarł ksiądz Ludwik Rutyna związany z Buczaczem.
... niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen.
... niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen.
powietrze nasycone zapachem zboża [..]
Wieczny odpoczynek...
Mam nadzieję, że już po zmartwychwstaniu ciał tak będzie wyglądał momentami i mój wieczny odpoczynek, że to co było dobre na tym świecie powróci i w przyszłym, dla jeszcze większej radości człowieka. Wieczny odpoczynek!
Mam nadzieję, że już po zmartwychwstaniu ciał tak będzie wyglądał momentami i mój wieczny odpoczynek, że to co było dobre na tym świecie powróci i w przyszłym, dla jeszcze większej radości człowieka. Wieczny odpoczynek!
Mam nadzieję, że już po
zmartwychwstaniu ciał /.../ to co było dobre na tym świecie
powróci i w przyszłym, dla jeszcze większej radości
człowieka.
Ze wspomnień ze wspominanych w notce dominikańskich rekolekcji. Jeden z kaznodziejów głoszących dla nas rekolekcje opowiadał, że kiedyś mała dziewczynka zadała mu pytanie, czy w niebie będzie Perełka, jej ukochany piesek. Odpowiedział jej tak: Pan Bóg tak bardzo cię kocha, że jeśli w niebie będzie ci brakować Perełki, to zrobi wszystko, żeby Perełka tam była.
:))
Ze wspomnień ze wspominanych w notce dominikańskich rekolekcji. Jeden z kaznodziejów głoszących dla nas rekolekcje opowiadał, że kiedyś mała dziewczynka zadała mu pytanie, czy w niebie będzie Perełka, jej ukochany piesek. Odpowiedział jej tak: Pan Bóg tak bardzo cię kocha, że jeśli w niebie będzie ci brakować Perełki, to zrobi wszystko, żeby Perełka tam była.
:))
"W przyszłości postaram się
pisać krócej"
A spróbuj! Pisz proszę tyle, ile
uznasz za stosowne w danym momencie. Przecież tylko Ty wiesz, co
chcesz napisać. Jeżeli czujesz potrzebę, żeby napisać, pewnie
inni poczują, żeby przeczytać. Nie wszystkie myśli dadzą się
zamknąć w krótkiej formie. Jak będę chciał czegoś krótkiego,
to se poczytam tabelę wyników konkursu skoków!
JA: W przyszłości postaram się pisać
krócej.
TY: A spróbuj!
A spróbuję!
A poważnie: masz rację, że to treść narzuca formę, w tym długość tekstu, i nikomu - włącznie ze mną - nic do tego. Kończę mrugnięciem oczkiem, tak jak poprzednio ;))
Dzięki!
TY: A spróbuj!
A spróbuję!
A poważnie: masz rację, że to treść narzuca formę, w tym długość tekstu, i nikomu - włącznie ze mną - nic do tego. Kończę mrugnięciem oczkiem, tak jak poprzednio ;))
Dzięki!
TEKST – tutaj
.