.
genialne
genialne
Odpowiedzi wersja nr 1:
Sławku, jak zawsze masz rację ;)
Odpowiedzi wersja nr 1:
Sławku, jak zawsze masz rację ;)
genialne
Odpowiedzi wersja nr 2:
I całkowicie prawdziwe :)
Odpowiedzi wersja nr 2:
I całkowicie prawdziwe :)
Sławku, już całkiem poważnie:
dziękuję za miłą obecność i za przychylną opinię. Przy okazji
wytłumaczę się z niedzielnej obecności w s24 - to z okazji
ostatniej niedzieli karnawału dałam sobie taką dyspensę...
:)
:)
przecież to nie pierwsze
postanowienie, które złamałaś:
"I don't want to talk about it how you broke my heart" ;) i "Umiłowany dał się poznać z Imienia."
Ale jak je złamałaś - niby nic nie powiedziałaś, a jednak wszystko - genialnie :))
"I don't want to talk about it how you broke my heart" ;) i "Umiłowany dał się poznać z Imienia."
Ale jak je złamałaś - niby nic nie powiedziałaś, a jednak wszystko - genialnie :))
i tylko żebyś tego jakoś źle nie
zrozumiała. Nic Ci nie wyrzucam, tylko podziwiam :)
Nic Ci nie wyrzucam
Wiem, Sławku, interesy Najwyższego zostały zabezpieczone, jesteś więc spokojny :)
Wiem, Sławku, interesy Najwyższego zostały zabezpieczone, jesteś więc spokojny :)
myślę, że słowa "I don't want
to talk about it how you broke my heart" mogłyby być
podtytułem obecnej notki. Tak przynajmniej ją rozumiem. I
wypowiadałem się od strony również literackiej. Bo wydaje mi się,
że świetnie uchwyciłaś pewne napięcie, które oddaje dysonans
pomiędzy takim podtytułem, a treścią. Podobnie bywa, gdy się z
jakiegoś swojego postanowienia rezygnuje nie ze słabości, ale żeby
nie być zbyt zasadniczym w przypadku, gdy ta zasadniczość miałaby
zburzyć coś dobrego i takie "złamanie" mailem na myśli
w komentarzu wyżej. Zwłaszcza, że "I don't want to talk about
it how you broke my heart" nie można właściwie nawet brać za
realne postanowienie.
Bo wydaje mi się, że świetnie
uchwyciłaś pewne napięcie, które oddaje dysonans pomiędzy takim
podtytułem ["I don't want to talk about it how you broke my
heart"], a treścią.
Sławku, nie powinnam chyba wchodzić w dyskusje techniczne :) a jedynie wyrazić radość, że akceptujesz to, CO napisałam i JAK napisałam :) Rzecz w tym, że ja po prostu pisałam i tak wyszło, jak wyszło :) Mnie się też podoba :)
Za wyjaśnienie jednak - dziękuję serdecznie :)
Sławku, nie powinnam chyba wchodzić w dyskusje techniczne :) a jedynie wyrazić radość, że akceptujesz to, CO napisałam i JAK napisałam :) Rzecz w tym, że ja po prostu pisałam i tak wyszło, jak wyszło :) Mnie się też podoba :)
Za wyjaśnienie jednak - dziękuję serdecznie :)
słowa "I don't want to talk about
it how you broke my heart" mogłyby być podtytułem obecnej
notki
Pewnie masz rację - masz dobrą rękę do tytułów, to i podtytułów pewnie też :)
Ty zasugerowałeś napisanie czegoś na temat "Coś innego" - napisałam! Przeglądając wcześniejsze notki natrafiłam na Twój komentarz, sugerujący, że "Chcecie bajki? Oto bajka!" byłoby również dobrym tytułem. Wzięłam więc Twój pomysł na tapetę i szukam do niego treści :)
Pewnie masz rację - masz dobrą rękę do tytułów, to i podtytułów pewnie też :)
Ty zasugerowałeś napisanie czegoś na temat "Coś innego" - napisałam! Przeglądając wcześniejsze notki natrafiłam na Twój komentarz, sugerujący, że "Chcecie bajki? Oto bajka!" byłoby również dobrym tytułem. Wzięłam więc Twój pomysł na tapetę i szukam do niego treści :)
Rzecz w tym, że ja po prostu pisałam
i tak wyszło, jak wyszło :)
No tak. A ja jak zwykle z głową w chmurach ;)
Pozdrawiam Prowincjałko :)
No tak. A ja jak zwykle z głową w chmurach ;)
Pozdrawiam Prowincjałko :)
Przeglądając wcześniejsze notki
natrafiłam na Twój komentarz
MUZeum ;))
MUZeum ;))
MUZeum ;))
:))
Pozdrawiam, Sławku :)
:))
Pozdrawiam, Sławku :)
Ten tekst się przeżywa, a nie czyta.
Komentuję więc przeżyciem, nie opisem. Nie każdy ma talent do
opisywania przeżyć.
Dziękuję za dedykację :)
Dziękuję za dedykację :)
Dziękuję Ci za przyjęcie dedykacji
oraz za inspirację do napisania tej notki. Jeden z Twoich komentarzy
nawiązujący do filozofii dialogu (dialogiki - bardzo podoba mi się
to określenie) przypomniał mi opisaną w powyższej notce historię
i okoliczności mojego pierwszego spotkania z pojęciem "spotkania",
z filozoficznym ujęciem tego fenomenu :)
Przy okazji. Jesteś filozofem dialogikiem... Przygotowując notkę zastanawiałam się nad tym, czy "filozofia spotkania" oraz "filozofia dialogu" są pojęciami jednoznacznymi, czy jedynie zbliżonymi. Pytam wyłącznie z kronikarskiej ciekawości :))
Przy okazji. Jesteś filozofem dialogikiem... Przygotowując notkę zastanawiałam się nad tym, czy "filozofia spotkania" oraz "filozofia dialogu" są pojęciami jednoznacznymi, czy jedynie zbliżonymi. Pytam wyłącznie z kronikarskiej ciekawości :))
wybacz, że szukam dziury w całym, ale
oczywistości, że "jak zwykle wspaniała" zaczynają być
nudne.
Zastanawia mnie takie coś:
npaisałaś - "Kiedy odeszła, miałam wrażenie, że moje życie przypadkiem znalazło się na szlaku wędrówki któregoś z aniołów."
A jednocześnie obwaiałaś się, że z tym aniołem przekroczysz granicę grzechu.
Wiem, że w pewnych sytuacjach rozum daleki jest od sprawności, ale teraz czynniki zaburzające uległy przedawnieniu.
A w Twoich dzisiejszych słowach widzę nie tyle relację, co uznanie słuszności.
Więc jak to jest? Czy anioł może przekroczyc granicę grzechu? Jaste, że były takie, ale przestawały być w tym momencie aniołami. Anioł dążący do przełamania granicy grzechu też już chyba nie jest aniołem, a raczej byłym aniołem.
Gdzie się mylę?
kłaniam się
Zastanawia mnie takie coś:
npaisałaś - "Kiedy odeszła, miałam wrażenie, że moje życie przypadkiem znalazło się na szlaku wędrówki któregoś z aniołów."
A jednocześnie obwaiałaś się, że z tym aniołem przekroczysz granicę grzechu.
Wiem, że w pewnych sytuacjach rozum daleki jest od sprawności, ale teraz czynniki zaburzające uległy przedawnieniu.
A w Twoich dzisiejszych słowach widzę nie tyle relację, co uznanie słuszności.
Więc jak to jest? Czy anioł może przekroczyc granicę grzechu? Jaste, że były takie, ale przestawały być w tym momencie aniołami. Anioł dążący do przełamania granicy grzechu też już chyba nie jest aniołem, a raczej byłym aniołem.
Gdzie się mylę?
kłaniam się
A w Twoich dzisiejszych słowach widzę
nie tyle relację, co uznanie słuszności. - Gdzie się mylę?
Witaj :) Jeśli gdziekolwiek się mylisz, to jedynie biorąc relację (!) za uznanie słuszności. Powyższy tekst jest jedynie rzetelnym opisem "jak było" - z mojej strony, w moim odbiorze tamtego doświadczenia.
Poza tym - masz całkowitą rację! Szatan bywa niekiedy określany mianem "anioła światłości" - podróbką Pana Boga, zwodzącego ludzi fałszywym "światłem" na manowce:
"Ci fałszywi apostołowie to podstępni działacze, udający apostołów Chrystusa. I nic dziwnego. Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości. Nic przeto wielkiego, że i jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość. Ale skończą według swoich uczynków." (2 Kor 11, 13 - 15)
"Przekroczenie granicy grzechu" miało miejsce w moim "wglądzie dotyczącym przyszłości. Dwa razy w podobnego typu relacjach otrzymałam "wgląd", który się spełnił. Miałam więc podstawy uznać ten trzeci za prawdziwy i dokonać według niego wyboru.
Tak, mnie samą zastanawiała ta "anielskość" pozostająca w sprzeczności z późniejszą ewentualną grzesznością... Nie znam rozwiązania tej zagadki. W takich sytuacjach jak opisana twarde odrzucenie grzechu (choćby tylko dlatego, że Bóg, że Kościół, mówi "NIE RÓB TEGO!") jest jedynym zabezpieczeniem w sytuacjach niejasności stwarzanych przez różne dziwne "anioły światłości".
Witaj :) Jeśli gdziekolwiek się mylisz, to jedynie biorąc relację (!) za uznanie słuszności. Powyższy tekst jest jedynie rzetelnym opisem "jak było" - z mojej strony, w moim odbiorze tamtego doświadczenia.
Poza tym - masz całkowitą rację! Szatan bywa niekiedy określany mianem "anioła światłości" - podróbką Pana Boga, zwodzącego ludzi fałszywym "światłem" na manowce:
"Ci fałszywi apostołowie to podstępni działacze, udający apostołów Chrystusa. I nic dziwnego. Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości. Nic przeto wielkiego, że i jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość. Ale skończą według swoich uczynków." (2 Kor 11, 13 - 15)
"Przekroczenie granicy grzechu" miało miejsce w moim "wglądzie dotyczącym przyszłości. Dwa razy w podobnego typu relacjach otrzymałam "wgląd", który się spełnił. Miałam więc podstawy uznać ten trzeci za prawdziwy i dokonać według niego wyboru.
Tak, mnie samą zastanawiała ta "anielskość" pozostająca w sprzeczności z późniejszą ewentualną grzesznością... Nie znam rozwiązania tej zagadki. W takich sytuacjach jak opisana twarde odrzucenie grzechu (choćby tylko dlatego, że Bóg, że Kościół, mówi "NIE RÓB TEGO!") jest jedynym zabezpieczeniem w sytuacjach niejasności stwarzanych przez różne dziwne "anioły światłości".
W uzupełnieniu:
Nie twierdzę, że "Ona" z mojej notki była ucieleśnieniem szatana, ale jeśli mój "wgląd" w przyszłość był prawdziwy, to równie dobrze mogło to oznaczać, że potem, już po spotkaniu, szatan potencjalnie mógłby się gdzieś po drodze w naszą relację wplątać i namącić - doprowadzić do grzechu.
Nie twierdzę, że "Ona" z mojej notki była ucieleśnieniem szatana, ale jeśli mój "wgląd" w przyszłość był prawdziwy, to równie dobrze mogło to oznaczać, że potem, już po spotkaniu, szatan potencjalnie mógłby się gdzieś po drodze w naszą relację wplątać i namącić - doprowadzić do grzechu.
I jeszcze:
Zupełnie nie wiem, w jaki sposób nasze spotkanie przeżyła/odebrała "Ona". Z tego co wiem, tego typu doświadczenie nie zawsze jest "symetryczne". Gdyby "Ona" jednak odpowiedziała na mój nie całkiem grzeczny list, sprawa wyglądałaby inaczej. Byłaby wtedy partnerem do naprawdę poważnej rozmowy, a nie do wymiany konwencjonalnej korespondencji, która nie wiadomo do czego nas doprowadzi...
Zupełnie nie wiem, w jaki sposób nasze spotkanie przeżyła/odebrała "Ona". Z tego co wiem, tego typu doświadczenie nie zawsze jest "symetryczne". Gdyby "Ona" jednak odpowiedziała na mój nie całkiem grzeczny list, sprawa wyglądałaby inaczej. Byłaby wtedy partnerem do naprawdę poważnej rozmowy, a nie do wymiany konwencjonalnej korespondencji, która nie wiadomo do czego nas doprowadzi...
"Gdyby "Ona" jednak
odpowiedziała na mój nie całkiem grzeczny list, sprawa wyglądałaby
inaczej"
a czy anioł lub szatan mógłby zrezygnować wskutek opryskliwości?
Anioł mógł zrezygnować, bo jeszcze nie byłaś gotowa, a szatan, bo miałas siłę, która mu się oprze.
Opryskliwość działa chyba tylko na ludzi.
kłaniam się
a czy anioł lub szatan mógłby zrezygnować wskutek opryskliwości?
Anioł mógł zrezygnować, bo jeszcze nie byłaś gotowa, a szatan, bo miałas siłę, która mu się oprze.
Opryskliwość działa chyba tylko na ludzi.
kłaniam się
tę sytuację, o której rozmawiacie,
rozumiałem jeszcze nieco inaczej. Zastanawiałem się, czy takiego,
"odstraszającego", listu nie wysłałbym w podobnej
sytuacji, aby był obroną drugiej osoby i mnie przed moją własną
słabością.
widzę Prowincjałko że się
"zgraliśmy" w czasie ;) Ale na razie uciekam :)
a czy anioł lub szatan mógłby
zrezygnować wskutek opryskliwości? /.../ Opryskliwość działa
chyba tylko na ludzi.
W opisanej historii nie występuje ani żaden anioł, ani żaden diabeł w "czystej postaci". Jeśli istniały w niej jakieś wpływy jednej lub drugiej strony, to działy się one przez człowieka. Pod wpływem szatana mogła być zarówno "Ona" jak i ja...
Przerwanie "miłej atmosfery" obcesowością listu (to nie była opryskliwość) było w moim zamiarze probierzem woli Bożej, niezależnie od tego, czy w dalszym ciągu znajomości miałabym (miałybyśmy!) zmagać się z siłami nieczystymi, czy nie. List nie miał być żadnym ostatecznym rozstrzygnięciem.
...
Sławku wkleiłam swój komentarz raz jeszcze - w wersji poprawionej - bez błędów typograficznych :)
W opisanej historii nie występuje ani żaden anioł, ani żaden diabeł w "czystej postaci". Jeśli istniały w niej jakieś wpływy jednej lub drugiej strony, to działy się one przez człowieka. Pod wpływem szatana mogła być zarówno "Ona" jak i ja...
Przerwanie "miłej atmosfery" obcesowością listu (to nie była opryskliwość) było w moim zamiarze probierzem woli Bożej, niezależnie od tego, czy w dalszym ciągu znajomości miałabym (miałybyśmy!) zmagać się z siłami nieczystymi, czy nie. List nie miał być żadnym ostatecznym rozstrzygnięciem.
...
Sławku wkleiłam swój komentarz raz jeszcze - w wersji poprawionej - bez błędów typograficznych :)
Zastanawiałem się, czy takiego,
"odstraszającego", listu nie wysłałbym w podobnej
sytuacji, aby był obroną drugiej osoby i mnie przed moją własną
słabością.
Również. Tak, podjęta decyzja mogła mieć również taki aspekt. Rzecz w tym, że moja reakcja wynikała jedynie z treści "wglądu", który nijak miał się do moich odczuć, czy uczuć. Samo doświadczenie spotkania było bardzo czyste i bardzo autentyczne - o czym świadczyły potwierdzenia, które znalazłam w literaturze tematu.
Również. Tak, podjęta decyzja mogła mieć również taki aspekt. Rzecz w tym, że moja reakcja wynikała jedynie z treści "wglądu", który nijak miał się do moich odczuć, czy uczuć. Samo doświadczenie spotkania było bardzo czyste i bardzo autentyczne - o czym świadczyły potwierdzenia, które znalazłam w literaturze tematu.
„Przygotowując notkę zastanawiałam
się nad tym, czy "filozofia spotkania" oraz "filozofia
dialogu" są pojęciami jednoznacznymi, czy jedynie zbliżonymi
...”
Przejście między filozofią spotkania i filozofią dialogu jest płynne. Obie sytuują się nurcie filozofii egzystencji. Dla niektórych moment spotkania jest fenomenem podstawowym, dla innych dialog. Utożsamienie lub wyodrębnienie (i jego stopień), jak również rozumienie podstawowych pojęć, zależy od indywidualnego podejścia konkretnego filozofa. Uogólnianie w tym wypadku prowadzi na manowce.
Przejście między filozofią spotkania i filozofią dialogu jest płynne. Obie sytuują się nurcie filozofii egzystencji. Dla niektórych moment spotkania jest fenomenem podstawowym, dla innych dialog. Utożsamienie lub wyodrębnienie (i jego stopień), jak również rozumienie podstawowych pojęć, zależy od indywidualnego podejścia konkretnego filozofa. Uogólnianie w tym wypadku prowadzi na manowce.
Twoja odpowiedź bardzo dużo mi
powiedziała o samym zagadnieniu, jak również o moim osobistym
nastawieniu do kontaktów/relacji z ludźmi. Muszę jeszcze
przemyśleć tę sprawę - chodzi mi o miejsce "relacji
spotkania" i "relacji dialogu" w moim
życiu...
Dziękuję Ci serdecznie :)
Dziękuję Ci serdecznie :)
nasuwa mi myśl o drzewie. Kwiat
zauroczenia, liście przystosowania, późny owoc. Korzenie w ziemi
(ciało), a ręce coraz bliżej nieba.
I trwanie.
Pozdrawiam :)
I trwanie.
Pozdrawiam :)
Dziękuję, Agnieszko, za obecność i
myśl. Szczególnie, że jesteś tu w okolicznościach, o których
wiem :)
Wszystkiego dobrego!
Wszystkiego dobrego!
Poruszająca historia miłosna... choć
boli to ucięcie. Nawet jeśli tak musiało być.
Pozdrowienia!
Pozdrowienia!
Poruszająca historia miłosna... choć
boli to ucięcie.
Jedna historia miłosna została ucięta, inna historia miłosna niebawem została rozpoczęta. Zastanawiam się, czy ta druga, większa, nie była uwarunkowana moją reakcją w sprawie tej pierwszej.
...
Może przy okazji tego komentarza dopowiem jeszcze coś. Pierwsze doświadczenie głębokiego osobowego spotkania było moim udziałem w pierwszej klasie podstawówki. Była to krótka, ale jak zapamiętałam obustronna przyjaźń. Po tamtej koleżance, której nazwiska nie jestem nawet do końca pewna, została jedna - klasowa - fotografia.
Tamto doświadczenie miało w sobie coś z doświadczenia opisanego w powyższej notce, choć nie było ani tak nagłe, ani tak świadomie przeżywane. Nigdy potem przez wiele lat nie miałam tak dogłębnego, pełnego wewnętrznego pokoju poczucia, że oto mam przyjaciela.
Moją klasową przyjaciółkę po paru miesiącach przeniesiono do innej szkoły. Kontakt urwał się całkowicie, ale pamięć o niej pozostała do dziś. Myślałam, że odszukam ją przez naszą-klasę.pl, ale nie udało się. Ja natomiast od wielu lat przyglądam się mijanym na ulicach mojego miasta kobietom, których wiek i wygląd (twarz, oczy) wskazuje, że to może być ona. Jak dotąd - bezskutecznie.
Niewykluczone, że kiedyś spotkam moją przyjaciółkę z pierwszej klasy. Niewykluczone, że kiedyś spotkam osobę z powyższej notki. Możliwe jest również, że nigdy się już nie spotkamy. Poza wszystkim pozostaje jeszcze pytanie, w jaki sposób każda z nich przeżywała nasze spotkanie. Jest bardzo możliwe, że w inny od mojego, a - nawiązując do wyjaśnienia Katarzyny Wichrowskiej - nasze spotkanie nigdy nie przekształciłoby się w dialog.
Jedna historia miłosna została ucięta, inna historia miłosna niebawem została rozpoczęta. Zastanawiam się, czy ta druga, większa, nie była uwarunkowana moją reakcją w sprawie tej pierwszej.
...
Może przy okazji tego komentarza dopowiem jeszcze coś. Pierwsze doświadczenie głębokiego osobowego spotkania było moim udziałem w pierwszej klasie podstawówki. Była to krótka, ale jak zapamiętałam obustronna przyjaźń. Po tamtej koleżance, której nazwiska nie jestem nawet do końca pewna, została jedna - klasowa - fotografia.
Tamto doświadczenie miało w sobie coś z doświadczenia opisanego w powyższej notce, choć nie było ani tak nagłe, ani tak świadomie przeżywane. Nigdy potem przez wiele lat nie miałam tak dogłębnego, pełnego wewnętrznego pokoju poczucia, że oto mam przyjaciela.
Moją klasową przyjaciółkę po paru miesiącach przeniesiono do innej szkoły. Kontakt urwał się całkowicie, ale pamięć o niej pozostała do dziś. Myślałam, że odszukam ją przez naszą-klasę.pl, ale nie udało się. Ja natomiast od wielu lat przyglądam się mijanym na ulicach mojego miasta kobietom, których wiek i wygląd (twarz, oczy) wskazuje, że to może być ona. Jak dotąd - bezskutecznie.
Niewykluczone, że kiedyś spotkam moją przyjaciółkę z pierwszej klasy. Niewykluczone, że kiedyś spotkam osobę z powyższej notki. Możliwe jest również, że nigdy się już nie spotkamy. Poza wszystkim pozostaje jeszcze pytanie, w jaki sposób każda z nich przeżywała nasze spotkanie. Jest bardzo możliwe, że w inny od mojego, a - nawiązując do wyjaśnienia Katarzyny Wichrowskiej - nasze spotkanie nigdy nie przekształciłoby się w dialog.
Ja rozumiem..., żałuję tylko zawsze
każdego okruszka miłości... :-) A ta historia z podstawówki też
ładna - ładna, bo prawdziwa taka. Że spotkanie nie zależy od
wieku i że właściwie, gdy prawdziwe, jest trwałe, niezależnie od
rozdzielenia. Trwałe, bo pochodzi ze "świata" trwałego i
niezniszczalnego.
Bardzo dziekuję za wspomnienie o mojej
książce - autor "Zarysu filozofii spotkania".
Dziękuję Panu za tamtą książkę.
Pisząc powyższy tekst nie wiedziałam, że jej Autor jest tak
blisko... :)
TEKST – tutaj
.