KOMENTARZE do: Kobiety mojego życia 2/3 Kobieta z odzysku

:)

Cyklu część trzecia i ostatnia - w najbliższy piątek wieczorem. Dzisiaj wrócę tu nieco później :)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 01.11.2010 18:00 zablokuj





Prowincjałko

Muszę Ci się do czegoś przyznać: napisałem przy pierwszej części "Kobiet mojego życia" drugi komentarz i po zastanowieniu usunąłem. "Tchórz" jestem, jak już wspomniałem wcześniej. Pomyślałem, że zbyt ostro, zbyt dotkliwie, przedstawiam swoje uwagi. Teraz jednak, po lekturze drugiej części, nabrałem odwagi, potwierdziłaś bowiem w jakiejś mierze moją ocenę, a i rozwinęłaś swój wpis o to, czego brakowało w części pierwszej. Jeśli sobie zażyczysz, to wkleję usunięty komentarz spod części pierwszej (skopiowałem przed wycięciem :).

Jedno mam tylko pytanie: czy można wyjść z transseksualizmu? może w Twoim przypadku to nie był transseksualizm?

pozdr.

KISIEL 90510817 | 01.11.2010 19:36 zablokuj





@Kisiel

Jedno mam tylko pytanie: czy można wyjść z transseksualizmu?

Czyżbyś stawiał jakieś ograniczenia Bożej wszechmocy?

może w Twoim przypadku to nie był transseksualizm?

Transseksualizm ma wiele odcieni, jak wspomniałam w odpowiedzi na uwagi SławkaP pod notką poprzednią. Podobne "odczucia" w psychice może powodować również schizofrenia. Ja jednak, na ile poznałam siebie oraz zagadnienie transseksualizmu, tak właśnie określiłabym swój poprzedni stan.

Taką ocenę sytuacji przyjęło również 3 moich spowiedników (w różnych okresach dorosłego życia), z których 2 znało bardzo dobrze tematykę. Jeden z nich określił moje zaburzenie terminem nieco łagodniejszym: zaburzenie identyfikacji seksualnej, ale na dobre to na jedno wychodzi. Inny z nich, mój ostatni stały spowiednik, który jest jednocześnie psychologiem, zaakceptował mój pomysł opisania w internecie swojego uzdrowienia. Podobnie żadnych zastrzeżeń do publikacji takiego świadectwa nie wniósł trzeci z nich, który moją duszę zna od 30 lat.

Jeśli sobie zażyczysz, to wkleję usunięty komentarz spod części pierwszej

Odwagi! Wklejaj ;)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 01.11.2010 20:19 zablokuj





Głęboki oddech

przed lekturą. Bo trudna.

A w jej połowie - wybacz - wybuch serdecznego śmiechu: "kręgosłup tego nie wytrzyma".

I powrót do równowagi. Trudna lektura, jakże trudna lekcja, lecz owocuje.


Pozdrawiam.

AGNIESZKAZET 742296 | 01.11.2010 20:47 zablokuj





@AgnieszkaZet

A w jej połowie - wybacz - wybuch serdecznego śmiechu: "kręgosłup tego nie wytrzyma".

Wybaczam ;) Sama się z tego śmieję, ale cóż - jestem szczera do końca :)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 01.11.2010 21:15 zablokuj





Prowincjałko,

chciałbym coś już napisać... ale chyba poczekam do 3/3 :)

SŁAWEKP 183325 | 02.11.2010 01:28 zablokuj





@AgnieszkaZet, Prowincjałka

Tak, kręgosłup jest najlepszy :)

pozdr.

KISIEL 90510817 | 02.11.2010 07:35 zablokuj





@prowincjałka

Transseksualizm

ja tam się na tym nie znam, ale...

"Zaburzenie to jest trwałe i nieodwracalne. Prowadzi do znacznego dyskomfortu psychicznego, często do stanów depresyjnych, samookaleczeń, nawet samobójstw. Próby leczenia seksuologicznego i psychiatrycznego mające na celu „dostosować” płeć psychiczną transseksualisty do jego ciała nie dają efektów. Jedynym skutecznym leczeniem w tym przypadku jest postępowanie odwrotne, czyli dostosowanie ciała do płci przeżywanej psychicznie. Kuracja obejmuje długotrwałe badania (seksuologiczne, psychologiczne, psychiatryczne, endokrynologiczne, itd.) mające na celu potwierdzenie diagnozy wstępnej wykluczenie innych zaburzeń zdrowotnych, kurację hormonalną i liczne zabiegi operacyjne."

http://www.transseksualizm.pl/portal.php?f=53

KISIEL 90510817 | 02.11.2010 07:37 zablokuj





@prowincjałka

Usunięty komentarz.

Zastanowiła mnie reakcja Agnieszki na Twój wpis, więc jeszcze raz się odzywam. Twój wpis wkracza w intymne i dwuznaczne obszary. Zmusza do myślenia, ale i pozostawia niepokój.
Czy warto odsłaniać to, co mroczne w człowieku? Celuje w tym literatura współczesna, obalając kolejne tabu (czy jeszcze jakiekolwiek pozostało?). A przecież można pisać inaczej o człowieku, choćby tak jak to robiła Orzeszkowa. Polonistyczne mądrale mówią o jej twórczości, że jest tendencyjna, płaska, jednowymiarowa, warto jednak zastanowić się choćby nad wyznaniem Miłosza dotyczącym Pani znad Niemna. Oto, co pisze krajan Orzeszkowej w komentarzu do swojego wiersza "Rozbieranie Justyny" poświęconego bohaterce powieści "Nad Niemnem":

"O Orzeszkowej myślę zawsze z miłością i szacunkiem, jest ona dla mnie przykładem pisarza w służbie dobra. Na pewno wiedziała więcej o mrocznych stronach ludzkiej egzystencji, ale wolała, ze względów, które uważała za wyższe, tej swojej wiedzy nie ujawniać. Jak również rzadko dawała poznać swoje gruntowne wykształcenie, samo-zdobyte dzięki rozległym lekturom. Opisywała ludzi swojej grodzieńszczyzny, drobną szlachtę, Żydów, chłopów, z życzliwością osoby, która ceni tradycję i tradycyjne proste cnoty."

("Uzupełnienie do wiersza" z tomu "Nad brzegiem rzeki")

Tkwi we mnie przeświadczenie, że zanurzanie się w sobie słowem jest złudną i przede wszystkim zgubną terapią. Owszem, literacko może być to wartościowe, ale jednocześnie uwalnia demony wiedzy, która tak naprawdę nie wiadomo, czy jest trafnym nazwaniem tego, co się z człowiekiem dzieje. Żebyś zrozumiała, co mam na myśli, posłużę się jeszcze jednym odniesieniem do literatury. Gombrowicz konstruował człowieka jako wypadkową funkcji społecznych i okoliczności. Jego bohaterowie to nie osoby, lecz to co międzyludzkie. Miotają się od "kultury" do "natury", od szlacheckiego stołu do stajni, od hrabiego do parobka. Są "zrobieni" przez innych oraz przez swe lęki, obsesje i pragnienia. Jest w tym i wołanie Krwi i sztanca konwenansu. Czy to jednak prawda o człowieku? Nie. To tylko jeszcze jedno ujęcie człowieka. Mi np. bardziej odpowiada starożytne i chrześcijańskie postrzeganie - człowiek w kleszczach Losu, człowiek - pole walki osobowych sił dobra i zła. Tymczasem współcześni mędrkowie podpowiadają, że wszystko, co się z nami dzieje, to obciążenie genetyczne, społeczne, biograficzne, natomiast odniesienie do Transcendencji jest czczą spekulacją.
Wydaje mi się, że rozumiem, co w Twoim wpisie zbulwersowało Agnieszkę. Być może zabrakło jej tego, co było obecne w Twoich wcześniejszych wpisach, gdy wkraczałaś w sferę intymną - religijnego naddania. Tutaj zobaczyliśmy Ciebie ukrywającą się, cierpiącą, zadającą cierpienie... człowieka w matni czegoś, co go przekracza i nim włada. Człowieka, który jest sam dla siebie Obcy. Ktoś taki nie może liczyć na akceptację, bo sam nie ma jej dla siebie. Od kogoś takiego ucieka się jak od zapowietrzonego. Ten wpis jest o drapieżniku w klatce. Biednym i groźnym jednocześnie. Albo inaczej: o nowym wcieleniu wilka z bajki o Czerwonym Kapturku – wilka, który chce pożreć również samego siebie. Przyznasz, że nieswojo się robi.

KISIEL 90510817 | 02.11.2010 07:39 zablokuj





@Kisiel

Nieswojo się robi, gdy się nie ma doświadczenia, że Bóg wyprowadza. Gdy własne biedy są mniejsze niż biedy człowieka cierpiącego obok i przerażającego nas ogromem swego problemu. Boimy się wtedy, że i nas mogłoby spotkać coś takiego i nie wiadomo, co wtedy. Boimy się spojrzeć na wszystkie obszary życia, które ów człowiek stracił. Bo w naturze się nieodwołalnie traci i nic tego nie zwraca.
I najpierw trzeba to przyjąć, co wymaga nie lada odwagi. Zbyt szybko przykładamy plasterki religijne, nie po to, by usłyszeć o łasce wyzdrowienia, ale by usunąć swój lęk przed cierpieniem i "nieobecnością Boga".
Kiedy się cierpi w ciemności, nie ma żadnego "religijnego naddania". Jest ogołocenie. I ufność nie niwelująca ogołocenia.

ANETA.MARIA 25390 | 02.11.2010 09:42 zablokuj





Kisielu,

"Zaburzenie to jest trwałe i nieodwracalne." itd

ten cytat przypomina mi propagandę homoseksualną, która również twierdzi, że z homoseksualizmu nie da się wyjść i należy w nim trwać, akceptując go w pełni jego "dobrodziejstw".
To, co opisuje Prowincjałka, moim zdaniem jest świadectwem, że transseksualizm jednak może być uleczalny, ale jednocześnie naświetla jego silną zależność (powrót do "rozdarcia" w momencie sytuacji grzechu!) od duchowości człowieka - gdzie przecież sama medycyna, z przyczyn oczywistych, już nie sięga (a czasami wręcz nie uznaje jej istnienia).

SŁAWEKP 183325 | 02.11.2010 10:26 zablokuj





Sławku

"To, co opisuje Prowincjałka, moim zdaniem jest świadectwem, że transseksualizm jednak może być uleczalny,>

to nie cytat jest świadectwem. Świadectwem jest to, kim jest dla nas Prowincjałka, jej myśli, które próbuje nam przekazać na swoich blogach, nasze myśli o Niej.
Chyba.

kłaniam się

NIEGDYSIEJSZY BLONDYN 5368029 | 02.11.2010 10:56 zablokuj





Prowincjałko,

odsłaniasz kawał nieznanego mi świata, ale również kawał nieznanej mi mądrości.

dziekuję

NIEGDYSIEJSZY BLONDYN 5368029 | 02.11.2010 10:57 zablokuj





@SławekP

Odróżniłbym homoseksualizm od transseksualności. Moim skromnym zdaniem homoseksualizm to rzecz nabyta, transseksualizm nie. Poza tym przypuszczam, że Prowincjałki ani jedno ani drugie nie dotyczy, ale na ten temat w miarę autorytatywnie mógłby wypowiedzieć się specjalista po przeprowadzeniu wnikliwych badań.

pozdr.

KISIEL 90510817 | 02.11.2010 10:59 zablokuj





@aneta.maria

"Kiedy się cierpi w ciemności, nie ma żadnego "religijnego naddania". Jest ogołocenie. I ufność nie niwelująca ogołocenia."

Nie rozumiem.

pozdr.

KISIEL 90510817 | 02.11.2010 11:06 zablokuj





@

Czytam komentarze, dziękuję za nie, myślę o nich - i o Was - ale odpowiem dopiero po nieco spóźnionym śniadaniu ;)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 11:09 zablokuj





@Kisiel

Wydaje mi się, że rozumiem, co w Twoim wpisie zbulwersowało Agnieszkę. Być może zabrakło jej tego, co było obecne w Twoich wcześniejszych wpisach, gdy wkraczałaś w sferę intymną - religijnego naddania. Tutaj zobaczyliśmy Ciebie ukrywającą się, cierpiącą, zadającą cierpienie... człowieka w matni czegoś, co go przekracza i nim włada.

Mnie zastanawia, skąd to poczucie braku "religijnego naddania"? Mnie osobiście w opisie Prowincjałki go nie brakuje, nawet gdyby usunęła liczne przecież odwołania do Boga, duchowości, będące świadectwem prześwietlenia już własnej historii przez obecność łaski.
Nie rozumiem również, skąd potrzeba czy przypuszczenie, że nietrafnie opisała (a wcześniej zrozumiała) swój problem? Nie sądzę, by współczesne definicje z nauk szczegółowych posiadały całość refleksji nad takimi zjawiskami, a zwłaszcza nad ich pochodzeniem: wrodzone czy nabyte. Lubię czytać relacje i świadectwa, bo są nieobarczone założeniami, zawsze obecnymi w naukach szczegółowych.
Co do "wrodzoności" i "nabytości": jeśli nie znamy jasno źródła problemu, możemy wysnuć fałszywe wnioski. Same pojęcia "wrodzone-nabyte" przeformułowują się, gdy się zapoznamy z innymi teoriami pochodzenia tych zjawisk niż powszechne we współczesnej psychologii, psychiatrii czy seksuologii.
Dziedziny te nie uzwględniają np. wyborów duchowych jako wpływających również na warstwę psycho-fizyczną, odciskających się w niej i być może jako już "cielesne" skutki przekazywanych następnym pokoleniom.

ANETA.MARIA 25390 | 02.11.2010 11:24 zablokuj





@aneta.maria

Dziedziny te nie uzwględniają np. wyborów duchowych jako wpływających również na warstwę psycho-fizyczną

Niektóre czasami jednak częściowo uwzględniają - przykładem może być tzw. wykrywacz kłamstw.

SŁAWEKP 183325 | 02.11.2010 11:47 zablokuj





@Kisiel

Prowincjałka wspominała, że dwóch księży zajmujących się tematyką potwierdziło jej przypuszczenia.

SŁAWEKP 183325 | 02.11.2010 11:52 zablokuj





Niegdysiejszy Blondynie,

oczywiście tak, ale nie myślałem tylko o nas, naszej salonowej grupie. Może nie każdy kto czyta z zainteresowaniem, bądź będzie czytał, nawiązał z Prowincjałką jakąś wyraźną więź?

SŁAWEKP 183325 | 02.11.2010 11:57 zablokuj





@SławekP

:-)))))))))) Nie do końca o taki wpływ mi chodziło ;-).
Pozdrowienia!

ANETA.MARIA 25390 | 02.11.2010 12:01 zablokuj





@SławekP

chciałbym coś już napisać... ale chyba poczekam do 3/3

Cieszę się, że jednak już teraz coś piszesz - sprowokowany przez Kisiela ;)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 12:47 zablokuj





@Kisiel

Tak, kręgosłup jest najlepszy

Eee, inne fragmenty też są niczego sobie ;)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 12:48 zablokuj





@prowincjałka

"Eee, inne fragmenty też są niczego sobie ;)"

popieram mojego przedmówcę

NIEGDYSIEJSZY BLONDYN 5368029 | 02.11.2010 12:57 zablokuj





@prowincjałka

Taa :)

pozdr.

KISIEL 90510817 | 02.11.2010 13:30 zablokuj





@Kisiel

Cytujesz jeden z portali poświęconych transseksualizmowi:

"Zaburzenie to jest trwałe i nieodwracalne. /.../ Próby leczenia /podkr.moje/ seksuologicznego i psychiatrycznego mające na celu „dostosować” płeć psychiczną transseksualisty do jego ciała nie dają efektów.

Tyle, że ja w swym tekście niczego nie piszę o wyleczeniu z transseksualizmu, lecz o uzdrowieniu. Leczą - lekarze; Bóg uzdrawia, to znaczy: daje zdrowie. Możesz nie wierzyć, że Bóg ma taką moc - twoja sprawa :)

A przy okazji dalszy fragment tego samego cytatu z portalu TS: Jedynym skutecznym leczeniem w tym przypadku jest postępowanie odwrotne, czyli dostosowanie ciała do płci przeżywanej psychicznie.

Koszmarne okaleczenie ciała w tzw. operacji "zmiany płci", to ma być leczenie??? Czy ciało pozbawione płodności, wypatroszone z narządów płciowych, które zastąpiono sztucznymi protezami, posiada jakąkolwiek "płeć"?

Znam ból rozdarcia, który może doprowadzić człowieka do decyzji o poddania się takiemu zabiegowi, ale nigdy nie nazwałabym takiego działania "leczeniem", lecz czymś w rodzaju radykalnego zabiegu kosmetycznego (groźnego przez bardzo głęboką ingerencję w ciało), który może polepszyć społeczne samopoczucie osoby TS. Jednak, jeśli alternatywą miałoby być samobójstwo takiej osoby, to nie wiem, czy zabieg tzw. "zmiany płci" nie jest lepszym wyjściem - mimo wszelkich moralnych wątpliwości. Osoby transseksualne stanowią grupę społeczną o największym odsetku samobójstw, a nie od każdego przecież można wymagać takiego stopnia autorefleksji, jaki mnie został dany.

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 13:35 zablokuj





@Kisiel @AgnieszkaZet

Odnośnie Twojego wcześniej usuniętego komentarza do poprzedniej części cyklu, w którym piszesz: Zastanowiła mnie reakcja Agnieszki na Twój wpis /.../ Wydaje mi się, że rozumiem, co w Twoim wpisie zbulwersowało Agnieszkę. Być może zabrakło jej tego, co było obecne w Twoich wcześniejszych wpisach, gdy wkraczałaś w sferę intymną - religijnego naddania.

Nieco inaczej zrozumiałam wpis Agnieszki pod poprzednią notką, ale może ona sama zechce ustosunkować się do Twych słów?...

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 13:43 zablokuj





@Kisiel

Twój wpis wkracza w intymne i dwuznaczne obszary. Zmusza do myślenia, ale i pozostawia niepokój. Czy warto odsłaniać to, co mroczne w człowieku? Celuje w tym literatura współczesna, obalając kolejne tabu (czy jeszcze jakiekolwiek pozostało?). A przecież można pisać inaczej o człowieku, choćby tak jak to robiła Orzeszkowa.

Ja nie piszę o fikcyjnym człowieku w fikcyjnej fabule. Ja opisuję własne życie.

Tkwi we mnie przeświadczenie, że zanurzanie się w sobie słowem jest złudną i przede wszystkim zgubną terapią. Owszem, literacko może być to wartościowe, ale jednocześnie uwalnia demony wiedzy, która tak naprawdę nie wiadomo, czy jest trafnym nazwaniem tego, co się z człowiekiem dzieje.

Ostatnia część obecnego cyklu jest już gotowa - będzie nosić tytuł "Autobiografia" i być może będzie stanowić chociaż częściową odpowiedź na Twoje zastrzeżenia.

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 13:52 zablokuj





@aneta.maria

1. O braku "religijnego naddania" pisałem w kontekście pierwszej części. W drugiej już jest o tym mowa.
2. O tym, dlaczego sądzę, że problem Pronicjałki niekoniecznie musi być przejawem transseksualności, pisał tu nie będę, bo przekroczyłbym pewną granice, których przekroczyć nie chcę, w tym m.in. granicę niedozwolonego gdybania. O tym mógłbym porozmawiać wyłącznie w cztery oczy z Prowincjałką i tylko za jej przyzwoleniem.
3. Również uważam, że wyjaśnienia specjalistów i definicje naukowe były przesądzające, tym niemniej fachowiec to fachowiec.
4. "Dziedziny te nie uzwględniają np. wyborów duchowych jako wpływających również na warstwę psycho-fizyczną, odciskających się w niej i być może jako już "cielesne" skutki przekazywanych następnym pokoleniom."
Otóż to, najogólniej mówiąc, to właśnie mam na myśli pisząc o swych wątpliwościach dotyczących "transseksualności" Prowincjałki.

pozdr.

KISIEL 90510817 | 02.11.2010 13:55 zablokuj





@Kisiel

I jeszcze ten fragment Twojego komentarza do pierwszej części cyklu: Tutaj zobaczyliśmy Ciebie ukrywającą się, cierpiącą, zadającą cierpienie... człowieka w matni czegoś, co go przekracza i nim włada. Człowieka, który jest sam dla siebie Obcy. Ktoś taki nie może liczyć na akceptację, bo sam nie ma jej dla siebie. Od kogoś takiego ucieka się jak od zapowietrzonego.

OK, tak odebrałeś moje zwierzenie. Cóż mogę powiedzieć więcej. Ja napisałam, Ty przeczytałeś.

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 13:59 zablokuj





@Niegdysiejszy Blondyn

odsłaniasz kawał nieznanego mi świata, ale również kawał nieznanej mi mądrości

Wszyscy tutaj "czytamy siebie" nawzajem :)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 14:01 zablokuj





@prowincjałka

1. Pełna zgoda w sprawie Twojego komentarza z 02.11.2010 13:35

2. W sprawie komentarza z 02.11.2010 13:43 ok, poczekajmy. :)

3. Komentarz z 02.11.2010 13:52

a) wiem, o kim piszesz i do takiego pisania odnoszą się moje wątpliwości, ale jak moze pamiętasz nie pierwsy raz o tym wspominam

b) Orzeszkowa też opisywała realnych ludzi, ale jakże odmiennie od Ciebie (przeczytaj w całości cytowany przeze mnie komentarz Miłosza, bo to co podałem, to tylko mały fragment)

c) poczekam wobec tego na całość; stopniujesz napięcie jak w thillerze :)

KISIEL 90510817 | 02.11.2010 14:54 zablokuj





@Kisiel

Orzeszkowa też opisywała realnych ludzi, ale jakże odmiennie od Ciebie (przeczytaj w całości cytowany przeze mnie komentarz Miłosza, bo to co podałem, to tylko mały fragment)

Niestety, jestem osobą nieczytającą. Pisałam o tym kiedyś w tekście pt. Taki charakter. Jak spostrzegam, mój umysł nadal nie jest w stanie przyswajać tekstów, poza - czasami - niektórymi z dziedziny teologii lub psychologii. Pustka wewnętrzna - sam na sam z myślami - to moje przeznaczenie :)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 15:14 zablokuj





UZDROWIENIE

Jeszcze jedna ogólna refleksja na temat psychoterapii transseksualizmu, na bazie słów zacytowanych przez Kisiela: Próby leczenia seksuologicznego i psychiatrycznego mające na celu „dostosować” płeć psychiczną transseksualisty do jego ciała nie dają efektów.

Na podstawie swojego wcześniejszego doświadczenia mogę domyślać się, dlaczego tak jest. Człowiek postrzega siebie przede wszystkim poprzez swoją psychikę, a nie swoje ciało. Jeśli moja psychika czuje się ("jest") mężczyzną, to "on we mnie" nie bardzo wie, dlaczego nagle miałaby "udawać" kobietę. Z tego względu psychoterapia, czyli próba oddziaływania na psychikę, wydaje się być skazana na niepowodzenie. Próba odwrotna, dopasowania ciała do psychiki jest bardziej oczywista. Poczucie płci psychicznej jest nieporównywalnie silniejsze od identyfikacji z posiadanym ciałem. W kontekście moich doświadczeń i przemyśleń, jedynie boskie uzdrowienie może pomóc takiemu człowiekowi przez - niejako - danie mu nowej, odpowiedniej do ciała, psychiki. Właśnie tak, gdyż "defekt" tkwi prawdopodobnie w mózgu, i łatwiej w sposób cudowny łatwiej go naprawić tam, niż w tym samym cudownym trybie zmieniać całe ciało człowieka. Prosta zasada ekonomii :)

Osobiście nigdy jednak Boga o taki cud nie prosiłam. Wręcz odwrotnie - mając 14 lat modliłam się o to, żebym mogła być w pełni mężczyzną. Potem, po pierwszym nawróceniu, mając trochę ponad 20 lat - zaczęłam stawiać na człowieczeństwo w sobie. Skoro nie jestem w pełni ani mężczyzną, ani kobietą, niech chociaż będę w pełni człowiekiem.

Uzdrowienie było dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Dlaczego Bóg tego dokonał, On sam wie najlepiej. Być może ja - nieświadomie - otworzyłam się na nie kilka lat wstecz. Pamiętam, jak podczas Mszy w swoim parafialnym kościele patrzyłam na obraz św.Judy Tadeusza, jednego ze specjalistów od spraw niemożliwych. Pomyślałam sobie wtedy coś takiego: "OK, to spróbuj coś zrobić z takim problemem, jak mój, skoro jesteś tak dobry w sprawach niemożliwych". Prosiłam, żeby zrobił "coś", bez nazywania tego w sposób konkretny, ponieważ "mężczyzna we mnie": 1. nie miał żadnych podstaw do pragnienia bycia kobietą 2. nie bardzo wyobrażał sobie otrzymania odpowiedniego ciała. A więc - klincz. Niech Juda Tadeusz się martwi. No i stało się :)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 16:23 zablokuj





@prowincjałka

Mi bardziej podobała sie pierwsza część, z zastrzeżeniem o brak wyjasnienia fragmentu, o którym wspomniałam: nie chodziło mi o rozwinięcie wątku biblijnego tylko o niedostateczne wyjaśnienie reakcji.

Tekst potraktowałam jako opowieść - fikcję literacką. Do tej części poza stroną literacką mam podstawowe zastrzeżenie: jest całkowicie niezrozumiałe, czy spiritus movens przemiany stał się konkretny człowiek - tak wynika z tekstu, czy Bóg, o czym piszesz szerzej w komentarzach.

I jeszcze jedno - może to kwestia podstawowa - dlaczego bohaterka (nie wnikając, w jakim stopniu się z nią utożsamiasz) wyartykułowała prośbę o zmianę "prosiłam, żeby zrobił coś" dopiero w konkretnym momencie swojego życia, kiedy była osobą na tyle dorosłą, aby wiedzieć, że nagle nie zmieni się fizycznie jak bajkach o dżinach? Czy może prosiła również wcześniej, ale prośba nie została spełniona?

Pozdrawiam

WERONKA 6326988 | 02.11.2010 21:29 zablokuj





Wywołana do tablicy

Czy jestem zbulwersowana? Nie, nie jestem. Przyglądam się z zaciekawieniem sprawom, o którym nic nie potrafię powiedzieć z własnego doświadczenia. Sprawom odkrywanym wprost, bez ostentacji, z elegancją, mądrością i poczuciem wagi.

Owszem, w dzieciństwie chciałam być chłopakiem, ale o tym decydowały względy czysto pragmatyczne: poobijane kolana, łażenie po drzewach, zakopywanie zdechłych szczurów. Jako dziewczyna, dziewczynka właściwie, nasłuchałam się, że nie wypada...

Potem były liczne lektury i dojrzewanie do świadomości, że wiem niewiele.

Cenię w Prowincjałce odwagę. Rozumiem chęć (potrzebę?) dania świadectwa pełni człowieczeństwa - bo to pełnia: przeczuwanie, zmaganie się, nazwanie, bunt i akceptacja. Może dzięki temu komuś będę mogła pomóc?
Dlatego właśnie pod każdą notką próbuję dać jakiś sygnał, że staram się zrozumieć. Z naciskiem na staram się.
Chyba nie zawsze mi wychodzi, ale taki to urok pisania.

Jeśli nie rozwiałam wątpliwości, proszę o konkretne pytania.

Serdecznie pozdrawiam Dyskutantów.

AGNIESZKAZET 742296 | 02.11.2010 21:38 zablokuj





@weronka

jest całkowicie niezrozumiałe, czy spiritus movens przemiany stał się konkretny człowiek - tak wynika z tekstu, czy Bóg, o czym piszesz szerzej w komentarzach

Bóg. "Adam" był jedynie pierwszym probierzem zmiany. Pierwszym mężczyzną, na którego spojrzałam nowym wzrokiem. Moja reakcja na niego była dla mnie sygnałem i dowodem, że jestem inna, odmieniona, uzdrowiona.

Ciekawa jestem, czy inni Czytelnicy podzielają powyższe zastrzeżenia Weronki? W poprzedniej edycji tego bloga, do której kopii podałam link w pierwszej części tekstu (powtarzam link) już wspominałam o uzdrowieniu i teraz, naświetlając zagadnienie z nieco innej strony nie chciałam się powtarzać. W linkowanym tekście/cyklu spoglądam na swoją historię od strony rodziny. W obecnym cyklu - od strony kobiet/mężczyzn w moim życiu. W różnych tekstach staram się naświetlić zagadnienie z różnych stron - traktując wszystkie swoje teksty jak pewną całość. Staram się więc unikać powtórzeń, co dla dla okazjonalnych czytelników może być źródłem niejasności.

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 22:14 zablokuj





@prowincjałka

Ech. Pisz jak piszesz. Jako Ty. Odwagi. (tak tylko powiem po dzisiejszej dyskusji)

ANETA.MARIA 25390 | 02.11.2010 22:16 zablokuj





@prowincjałka

Nie podzielają (znaczy ja). Jasne, że nie człowiek.

ANETA.MARIA 25390 | 02.11.2010 22:18 zablokuj





@prowincjałka

"Ciekawa jestem, czy inni Czytelnicy podzielają powyższe zastrzeżenia Weronki? "

Myślę, że kazdy z nas ma swoje wątpliwości, swoje pewności, swoją wizję. Ja też mam, ale mam również pewność, że albo wyjaśnisz za chwilę, bez dopytywania albo zrozumiem, co juz wyjasniłaś, tylko nie spostrzegłem.

kłaniam się

NIEGDYSIEJSZY BLONDYN 5368029 | 02.11.2010 22:25 zablokuj





@weronka

Pytanie dotyczące mojego komentarza pt UZDROWIENIE: dlaczego bohaterka (nie wnikając, w jakim stopniu się z nią utożsamiasz) wyartykułowała prośbę o zmianę "prosiłam, żeby zrobił coś" dopiero w konkretnym momencie swojego życia, kiedy była osobą na tyle dorosłą, aby wiedzieć, że nagle nie zmieni się fizycznie jak bajkach o dżinach? Czy może prosiła również wcześniej, ale prośba nie została spełniona?

Dobre pytanie. Sama zastanawiałam się nad tym, co napisałam w komentarzu. Na ile sobie przypominam, to mógł być nawet wewnętrznej rodzaj rezygnacji - "Wszystko jedno kim będę, byle już nie cierpieć".

Kiedy wypowiadałam tamte słowa, w moim życiu nie było już żadnych kobiet, z którymi mogłabym czuć się związana psychicznie (emocjonalnie). Zaakceptowałam swoją całkowitą samotność oraz zajęcie się swoim człowieczeństwem (rozwojem wewnętrznym), czyli tym na co miałam wpływ, a nie płciowością, na której zaburzenie nic nie mogłam poradzić. W takiej sytuacji nie trzymałam się już tak bardzo poczucia bycia mężczyzną, ponieważ nie miałam dla kogo tym mężczyzną być. Społecznie realizowałam się w pełni jako - człowiek. Łatwiej więc było zgodzić się na to, żeby Ktoś "coś" z moim problemem zrobił.

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 22:26 zablokuj





@aneta.maria

Ech. Pisz jak piszesz. Jako Ty. Odwagi.

Tego zamierzam się trzymać. Twoje komentarze idealnie rezonowały we mnie. Dzięki :)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 22:29 zablokuj





@prowincjałka

Jesli można: dlaczego "w moim życiu nie było już żadnych kobiet, z którymi mogłabym czuć się związana psychicznie (emocjonalnie)"? Wygląda, jakby bohaterka sama nie widziała godnych uwagi osób czyli niejako starciła nimi zainteresowanie. Skoro "społecznie realizowałam się w pełni jako - człowiek", to brak zainteresowania nie wynikał z powiedzmy braku możliwości relacji z różnymi osobami czyli NIE "nie miałam dla kogo tym mężczyzną być", bo ludzie byli, tylko chęć samorealizacji w roli "mężczyzny" znikła.
I owszem, wygląda, jakby pojawiła się pustka, poczucie jałowości.

Ale nie upieram się.

WERONKA 6326988 | 02.11.2010 22:38 zablokuj





@AgnieszkaZet

Może dzięki temu komuś będę mogła pomóc?

Moje pisanie o sobie ma wiele różnych celów, które sama dopiero odkrywam. Zaczynając blogowanie w s24 trzema notkami okołopolitycznymi, nie miałam pojęcia, że do takich - jak obecne - tekstów dojdę. Wspomnę o tym w ostatniej części.

jednym z celów pozostawienia w internecie takiego świadectwa jest próba naświetlenia zagadnienie transseksualizmu,jego istoty, od środka - przez kogoś, kto w tych rejonach był, wie jak tam jest, i wyszedł z tego. Być może jakaś osoba borykająca się z podobnym cierpieniem, zobaczy, że jest inne wyjście poza samobójstwem lub okaleczeniem ciała.

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 22:45 zablokuj





@weronka

Jesli można: dlaczego "w moim życiu nie było już żadnych kobiet, z którymi mogłabym czuć się związana psychicznie (emocjonalnie)"? Wygląda, jakby bohaterka sama nie widziała godnych uwagi osób czyli niejako starciła nimi zainteresowanie. Skoro "społecznie realizowałam się w pełni jako - człowiek", to brak zainteresowania nie wynikał z powiedzmy braku możliwości relacji z różnymi osobami czyli NIE "nie miałam dla kogo tym mężczyzną być", bo ludzie byli, tylko chęć samorealizacji w roli "mężczyzny" znikła.

Dojrzewanie człowieka trochę trwa, do mądrości dochodzi się powoli. Nie lubię słowa "samorealizacja", wolę mówić o spełnieniu. Tak więc chęć spełnienia w roli mężczyzny wobec kobiety znikła. Prawdziwe spełnienie płciowe osoby transseksualnej jest w rzeczywistości nieosiągalne. Po co więc gonić za czymś, co jest niemożliwe? Natomiast społecznie mogłam spełniać się jako - człowiek.

I owszem, wygląda, jakby pojawiła się pustka, poczucie jałowości.

Przepraszam, ale nie rozumiem tej uwagi.

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 23:06 zablokuj





@Niegdysiejszy Blondyn

Myślę, że kazdy z nas ma swoje wątpliwości, swoje pewności, swoją wizję. Ja też mam, ale mam również pewność, że albo wyjaśnisz za chwilę, bez dopytywania albo zrozumiem, co juz wyjasniłaś, tylko nie spostrzegłem.

Jeśli będziesz miał chęć o coś spytać - zapraszam. Może ostatnia część będzie do tego dobrą okazją?

Odkłaniam się :)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 23:09 zablokuj





@prowincjałka

Uwaga dotyczyła fragmentu kometarza: "Wszystko jedno kim będę, byle już nie cierpieć".(...)Zaakceptowałam swoją całkowitą samotność".

Z jednej strony cierpienie jest (skoro "byle już nie cierpieć"), a z drugiej, w tym samym momencie go nie ma, bo jest akceptacja "całkowitej samotności"? Pomyślałam, że pojawiła się swego rodzaju pustka, jałowość.

Pozdrawiam

WERONKA 6326988 | 02.11.2010 23:23 zablokuj





@prowincjałka

Ale Niegdysiejszy Blondyn słusznie zauważył, że można też poczekać na Twoje dalsze teksty, bo moze dalej się wyjaśni.

Pozdrawiam raz jeszcze i dobranoc :)

WERONKA 6326988 | 02.11.2010 23:29 zablokuj





@weronka

Z jednej strony cierpienie jest (skoro "byle już nie cierpieć"), a z drugiej, w tym samym momencie go nie ma, bo jest akceptacja "całkowitej samotności"? Pomyślałam, że pojawiła się swego rodzaju pustka, jałowość.

Świetnie drążysz temat ;)

Cierpienie w samotności - dobrowolnie przyjętej. To jest Męka Jezusa - kolejny biblijny wzorzec. Kiedy człowiek już nic nie ma, wtedy ma - miejsce w sobie na przyjęcie Boga. Jeśli Bóg będzie chciał przyjść. To jest ogołocenie, o którym wcześniej wspominała Aneta.maria: tutaj

PROWINCJAŁKA 1075754 | 02.11.2010 23:49 zablokuj





@aneta.maria

:-))))))))))

Widzę, że sprawiłem dużo radości - miło mi :)

Jednak oprócz tego pisałem całkiem poważnie. Nasze wybory moralne/duchowe, czasem nawet te niezupełnie uświadomione, czy niezupełnie wolne, maja na nas wpływ także psycho-fizyczny. Człowiek jest przecież spójnością w której dusza nie jest jakimś "odległym" bytem. Dodatkowo sfera seksualna w człowieku jest jedną z najbardziej wrażliwych.

Ten proces, o którym pisałaś, też oczywiście ma duże znaczenie i od razu uprzedzam, że nie chciałem go wcale ignorować. On jest jednak jakby bardziej oczywisty. Oba zaś mają wspólny "pierwowzór" w grzechu pierworodnym, gdzie Adam i Ewa najpierw zniekształcili swoją naturę, a później nam ja przekazali.

Pozdrawiam wzajemnie:)

SŁAWEKP 183325 | 03.11.2010 09:54 zablokuj





Prowincjałko,

Cieszę się, że jednak już teraz coś piszesz

skoro dyskusja już się zaczęła na poważnie... ;)

SŁAWEKP 183325 | 03.11.2010 09:55 zablokuj





@Kisiel

Oprócz różnych myśli, wniosków, spostrzeżeń związanych z tekstami, itp, ale również obaw, myślę, że powinniśmy wszyscy brać pod uwagę, jako istotny argument, jeszcze i to, o czym wspominał Niegdysiejszy Blondyn: "Świadectwem jest to, kim jest dla nas Prowincjałka". Inaczej można by chyba dość łatwo stracić grunt pod nogami (w tak trudnej sprawie).

SŁAWEKP 183325 | 03.11.2010 10:09 zablokuj





@SławekP

Napisałeś wcześniej: To, co opisuje Prowincjałka, moim zdaniem jest świadectwem, że transseksualizm jednak może być uleczalny

Powtórzę, co mówiłam wcześniej. Czy transseksualizm jest "uleczalny" (lekarze - leczą ), tego nie wiem. Ale jestem głęboko przekonana, że jest "uzdrawialny" (Bóg - uzdrawia).

Jednak chciałam o czymś innym, o czym piszesz w drugiej części: ale jednocześnie naświetla jego silną zależność (powrót do "rozdarcia" w momencie sytuacji grzechu!) od duchowości człowieka - gdzie przecież sama medycyna, z przyczyn oczywistych, już nie sięga (a czasami wręcz nie uznaje jej istnienia).

Odebrane mi na moment poczucie uzdrowienia, powrót do dawnego rozdarcia, zrozumiałam nieco inaczej. Dla mnie było ono kolejnym dowodem (po kobiecym - nawet grzesznym - spojrzeniu na "Adama") na to: 1.że uzdrowienie miało faktycznie miejsce, skoro istniej możliwość powrotu do stanu choroby, 2. że spoczywa w rękach Boga i łączy się z konkretnymi wymaganiami moralnymi z Jego strony.

Moje uzdrowienie miało miejsce w kontekście Wylania Ducha Świętego przy końcu 20-tygodniowego Seminarium Odnowy w Duchu Świętym w lutym 1999, które odbyłam w charakterze rekolekcji podjętych tuż po śmierci mojej Mamy. Pierwszym motywem podjęcia tych ćwiczeń duchowych była chęć ponownego uporządkowania życia wewnętrznego i moralnego. Na finiszu tych praktyk rekolekcyjnych Pan Bóg dał mi łaskę ponownego nawrócenia, a jako bonus dołożył do niego - uzdrowienie ze stanu, który określałam i określam mianem transseksualizmu.

Oprócz sytuacji z "Adamem", doświadczyłam jeszcze jednego momentu odebrania mi poczucia uzdrowienia i powrotu do stanu rozdarcia między psychiką i ciałem. Było to dwa lata później, kiedy pomagałam pewnej kobiecie uporządkować życie i wyjść z czynnego homoseksualizmu. Wtedy dobrowolnie zgodziłam się na niespodziewany powrót dawnego bólu w mojej psychice, z którym przez lata nauczyłam się przecież żyć, żeby tylko ona była zdrowa i żeby nie zmarnowała swojego życia. Był to dla mnie kolejny dowód realności mojego własnego uzdrowienia, oraz tego w czyich rękach mój los spoczywa.

PROWINCJAŁKA 1075754 | 03.11.2010 12:54 zablokuj





@weronka

Twoje wcześniejsze zastrzeżenie uznałam za słuszne: jest całkowicie niezrozumiałe, czy spiritus movens przemiany stał się konkretny człowiek - tak wynika z tekstu, czy Bóg, o czym piszesz szerzej w komentarzach - i dodałam w tekście wzmiankę o Wylaniu Ducha Świętego. Dzięki :)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 03.11.2010 13:38 zablokuj





@prowincjałka

Jezus też leczy :) I w tym znaczeniu pisałem - szerszym niż tylko cielesne. W ten proces jednak trzeba chcieć się wpisać samemu. Myślę, że "efekt" odebrania ciernia nie byłby Ci dany bez całej reszty poprzednich uzdrowień, może nawet niezauważalnych dla Ciebie (w tym szczególnie niezauważalnych jako "cudowne"). Przypuszczam też, że na podstawie Twoich doświadczeń mogłoby się udać komuś stworzyć coś na kształt "terapii", w której można by prowadzić (w sensie pomocy, bo oczywiście główną pracę musieliby wykonać sami, we współpracy z Bogiem) osoby transseksualne przede wszystkim do etapów kolejnego pogodzenia się Bogiem i "otwarcia się" (chyba takich słów użyłaś w jednym z komentarzy?) na przyjęcie uleczenia, bo z tym chyba jest największy problem dla transseksualisty (co też potwierdziłaś gdzieś wyżej pisząc, że t-s nie widzi powodu dlaczego miałby się zmieniać).

I nie mam wcale wątpliwości, że Twoje uzdrowienie pochodzi od Boga. Już pod poprzednią notką zastanawiałem się jednak bardziej nad samą istotą transseksualizmu, bo ona, jak wnioskuję z tego co do tej pory pisałaś oraz z tego co gdzieś tam sam mogę poczytać, nie jest niestety jasna, czyli nikt z lekarzy (a pewnie i transseksualistów) na dobrą sprawę nie za bardzo wie co należałoby leczyć. Jednak Bóg tworzy przecież ludzi jako mężczyznę, albo jako kobietę, a nie jako wymieszanie. W Jego planach każdy z nas ma płeć określoną. Dopiero potem to ulegać gdzieś może jakimś zniekształceniom. I moim zdaniem Twój przypadek również pokazuje, że tak jest - z tego co opisujesz, z kontaktów między nami, wydaje mi się, że jesteś jednak znacznie szczęśliwsza (piszesz zdaje się: spełniona) w życiu jako kobieta, niż jako mężczyzna w kobiecym ciele.

Ofiara to już nieco inna rzecz, choć oczywiście nie bez powiązania z całą resztą - wydaje mi się, że Bóg mógł dzięki Tobie i z Twoją współpracą jakby "skorzystać z okazji" dla pomocy innej osobie.

Może to co piszę, wyda Ci się zbyt "płynne", czy zbyt mało "cudowne", ale w moim odczuciu po prostu tak nie jest - może tylko doceniam czasami bardziej te "małe" cuda, niż te "wielkie" :)

SŁAWEKP 183325 | 03.11.2010 13:45 zablokuj





@SławekP

Może to co piszę, wyda Ci się zbyt "płynne", czy zbyt mało "cudowne", ale w moim odczuciu po prostu tak nie jest - może tylko doceniam czasami bardziej te "małe" cuda, niż te "wielkie"

Sławku - jak zwykle - masz rację ;) Ja również widzę praktyczne zastosowania takiego doświadczenia jak, moje. Jesteśmy w tym całkowicie jednej myśli. Ty to niezależnie ode mnie zwerbalizowałeś, w czym znajduję potwierdzenie swoich wcześniejszych intuicji :)

z tego co opisujesz, z kontaktów między nami, wydaje mi się, że jesteś jednak znacznie szczęśliwsza (piszesz zdaje się: spełniona) w życiu jako kobieta, niż jako mężczyzna w kobiecym ciele

Tak. Jestem bardzo szczęśliwa :)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 03.11.2010 13:57 zablokuj





@SławekP

I jeszcze to, a propos Twoich słów: doceniam czasami bardziej te "małe" cuda, niż te "wielkie".

Myśl ogólna. "Wielkie cuda" zapalają do działania. "Wielkie cuda" budzą tęsknoty. Czasami trzeba zapatrzenia na szczyty Himalajów, żeby odważyć się wejść na Giewont ;)

PROWINCJAŁKA 1075754 | 03.11.2010 15:39 zablokuj





@prowincjałka

Jak zwykle wszystko sprowadza się do dwóch motywów :)

Sławku - jak zwykle - masz rację ;)

Tym razem powiem jednak: oby ;)

Czasami trzeba zapatrzenia na szczyty Himalajów, żeby odważyć się wejść na Giewont ;)

...a tutaj znowu wychodzi na jaw moja natura asekuranta :)

SŁAWEKP 183325 | 03.11.2010 17:41 zablokuj





TEKST – tutaj





.