Miło i krzepiąco
mi się to czytało.
Dziękuję. Mnie podobnie się to
pisało :)
Właśnie skończyłem tez czytać
część 1 - której wcześniej nie znałem. Tam oprócz
charakteryzowania mamy jest też kawał historii. Miała szczęście
- ten radziecki inspektor szkolny, który uratował Ją przed zsyłką
(orzekając, ze nie jest wrogiem ustroju czy ten Niemiec z tartaku,
co nie zareagował na obelgi na Hitlera - ludzie (mężczyźni) mieli
do niej, jak odczuwam, słabość - czy dlatego że była ładna?
Tak, Mama podobała się mężczyznom,
ale też miała jakiś łut szczęścia w tych wszystkich
niebezpiecznych sytuacjach.
A odnośnie historii: tak, urodzona w 1912, zmarła w 1998, była żywym świadkiem dwudziestego wieku. Natomiast z racji wychowania (szkoła i harcerstwo), z racji humanistycznych zainteresowań, była dla mnie również łącznikiem z wiekiem dziewiętnastym, na który często patrzę Jej okiem, przez pryzmat tego, jak poetyka dziewiętnastego wieku Ją kształtowała.
A odnośnie historii: tak, urodzona w 1912, zmarła w 1998, była żywym świadkiem dwudziestego wieku. Natomiast z racji wychowania (szkoła i harcerstwo), z racji humanistycznych zainteresowań, była dla mnie również łącznikiem z wiekiem dziewiętnastym, na który często patrzę Jej okiem, przez pryzmat tego, jak poetyka dziewiętnastego wieku Ją kształtowała.
Ale czy, i więc czy, wartości XIX w
różniły się od wartości XX wieku do 1939r? Owszem po I wojnie
powstały faszyzm, nazizm, komunizm, straszliwie obce XIX wiekowi w
Europie, ale czy w innych krajach, póki to do tych innych krajów
nie doszło, odczuwało się straszliwy kontrast między XIX i XXw
(powtarzam do 1939)? Mogę sobie wyobrazić, że już I wojna
spowodowała upadek nadziei XIX wiecznych, ale czy wszystkich i czy
do końca?
Mogę sobie wyobrazić, że już I
wojna spowodowała upadek nadziei XIX wiecznych, ale czy wszystkich i
czy do końca?
Każdy wiek, również nasz, niesie tak nadzieje, jak i zagrożenia. Podobnie było z wiekiem XIX, który sam w sobie był już pełen sprzeczności.
Nie ma prostego powrotu do czasów minionych, jednak przez różne przekazy następne pokolenia zostają (mogą zostać) naznaczone duchem epok minionych. W moim przypadku przekaz następował przez żywe opowieści mojej Mamy, która lubiła i umiała szeroko opowiadać o sprawach i ludziach, z którymi się zetknęła, o których słyszała, o których ją uczono.
Zastanawiam się, które z nadziei XIX przeniósłby Pan w nasze czasy?
Każdy wiek, również nasz, niesie tak nadzieje, jak i zagrożenia. Podobnie było z wiekiem XIX, który sam w sobie był już pełen sprzeczności.
Nie ma prostego powrotu do czasów minionych, jednak przez różne przekazy następne pokolenia zostają (mogą zostać) naznaczone duchem epok minionych. W moim przypadku przekaz następował przez żywe opowieści mojej Mamy, która lubiła i umiała szeroko opowiadać o sprawach i ludziach, z którymi się zetknęła, o których słyszała, o których ją uczono.
Zastanawiam się, które z nadziei XIX przeniósłby Pan w nasze czasy?
Pięknie i mądrze piszesz o swojej
Mamie. Przypominają mi się ostatnie lata mojej śp. Mamy -
opiekunka, zaniki świadomości, halucynacje na zmianę z powrotami
świadomości - nigdy nie wiadomo kiedy.
Ale wyglądała pięknie - zwłaszcza w trumnie. Dawno Jej taką piękną nie widziałam.
Może córka uświęci swoje imię? Masz wielkie pytanie i zadanie, Prowincjałko. Alicjo w krainie czarów. Ja noszę imię wielkiej Świętej, ale w niczym nie jestem do niej podobna.
Jesteśmy naznaczeni duchem epok minionych. Kim bylibyśmy bez tego? Są w nas nadzieje wszystkich wieków, jakie były przed nami. Przynajmniej tak sądzę.
Pozdrawiam serdecznie:)
I dziękuję za ten piękny szkic
Ale wyglądała pięknie - zwłaszcza w trumnie. Dawno Jej taką piękną nie widziałam.
Może córka uświęci swoje imię? Masz wielkie pytanie i zadanie, Prowincjałko. Alicjo w krainie czarów. Ja noszę imię wielkiej Świętej, ale w niczym nie jestem do niej podobna.
Jesteśmy naznaczeni duchem epok minionych. Kim bylibyśmy bez tego? Są w nas nadzieje wszystkich wieków, jakie były przed nami. Przynajmniej tak sądzę.
Pozdrawiam serdecznie:)
I dziękuję za ten piękny szkic
Dziękuję za każde dobre słowo
i bardzo serdecznie pozdrawiam...
i bardzo serdecznie pozdrawiam...
Moja też się urodziła w 1912 r, ale
zmarła wcześniej. Pewnie tak musi wyglądać starość - inaczej
nie chciałoby się nam umierać
Pewnie tak musi wyglądać starość -
inaczej nie chciałoby się nam umierać
Coś w tym jest, Ufko. Od kiedy sama niedomagam, zaczęłam oczekiwać śmierci jak wybawienia. Nie znaczy to, że chcę już umrzeć, nie. Ale cieszy myśl, że życie naznaczone postępująca słabością ciała kiedyś będzie miało kres :)
Coś w tym jest, Ufko. Od kiedy sama niedomagam, zaczęłam oczekiwać śmierci jak wybawienia. Nie znaczy to, że chcę już umrzeć, nie. Ale cieszy myśl, że życie naznaczone postępująca słabością ciała kiedyś będzie miało kres :)
TEKST – tutaj
.