Prowincjałko
Warsztat pisarski zdecydowanie masz
:)
Życzę jeszcze zdrowia!
PS. Skąd wzięłaś stolarza, co chce się podjąć? Wydaje mi się, że są na wymarciu. Tylko gotowizny i kuchnie na wymiar sprzedają.
I jeszcze ten lęk przestrzeni - dziewczyno droga: skąd masz tyle pecha? Znam też takie osoby, które po prostu ściągają do siebie przypadki(to zupełnie nie znaczy, że nadintepretowują sobie - naprawdę są osoby, które mają pecha na choroby i wszelkie "przypadki"). Ale przypadków przecież nie ma dla Chrześcijanina - pocieszam się, że przecież jest w tym jakiś Cel.)
Pozdrawiam
Krzesimir
Życzę jeszcze zdrowia!
PS. Skąd wzięłaś stolarza, co chce się podjąć? Wydaje mi się, że są na wymarciu. Tylko gotowizny i kuchnie na wymiar sprzedają.
I jeszcze ten lęk przestrzeni - dziewczyno droga: skąd masz tyle pecha? Znam też takie osoby, które po prostu ściągają do siebie przypadki(to zupełnie nie znaczy, że nadintepretowują sobie - naprawdę są osoby, które mają pecha na choroby i wszelkie "przypadki"). Ale przypadków przecież nie ma dla Chrześcijanina - pocieszam się, że przecież jest w tym jakiś Cel.)
Pozdrawiam
Krzesimir
Mój sposób na bezsenność - blog do
2-giej w nocy, praca najwcześniej od 10-tej :))
Krzesimirze, odpowiem Ci szerzej, ale
trochę później. Teraz muszę wstać z mojego warsztatu, bo za
chwilę przychodzi uczeń głodny wiedzy. Uczniów przyjmuję na
specjalnych - ergonomicznych - fotelikach :)) Zapraszam później -
napiszę Ci coś wesołego ;)
Mój sposób na bezsenność - blog do
2-giej w nocy, praca najwcześniej od 10-tej :))
Rozumiem, że blogujesz w łóżku :))
Rozumiem, że blogujesz w łóżku :))
Noooo!!! To mi się podoba! Bo jak ja
mówiłam o laptopie jako sprzęcie do łóżka ) komputer mam w
innym pokoju niż łóżko) to młodzież salonowa się wyśmiewała.
A ja z kolei nie rozumiem latania z laptopem po mieście ( nie mówię o konieczności typu praca)
A ja z kolei nie rozumiem latania z laptopem po mieście ( nie mówię o konieczności typu praca)
Ponieważ już jedną nogą jestem poza
mieszkaniem, na spotkaniu z koleżanką, na które wcale mi nie
śpieszno, to tylko jedno zdanie: gdy opuszczałam oddział
szpitalny, na którym skutecznie pozbawiono mnie nerwicy, lekarz
prowadzący jako zalecenie (na receptę nie wypisywał) nakazał
wyjść za mąż:/ i to mnie miało skutecznie uchronić przed
nawracającymi nerwicami innymi... Dziś myślę, że dopiero bym w
nerwicę wpadła, gdybym posłuchała, choć wszystkie inne rady
uważam za bezcenne.
Warsztat pisarski zdecydowanie masz :)
Życzę jeszcze zdrowia!
Dzięki!
Skąd wzięłaś stolarza, co chce się podjąć?
Właśnie ostatnio na takiego trafiłam, i to rozwojowego :)
I jeszcze ten lęk przestrzeni - dziewczyno droga: skąd masz tyle pecha?
Lęk przestrzeni, to osobny temat, o którym wspominałam w poprzednich edycjach bloga, i do którego będę jeszcze chciała wrócić w notce "Uzdrowiciel".
Lęk przestrzeni, to może być objaw rozstrojonych nerwów (nerwicy), a nie pecha :)
Znam też takie osoby, które po prostu ściągają do siebie przypadki
Nie bardzo w to wierzę, ale moja dentystka zdecydowanie tak, i do takich osób chyba zaczęła mnie zaliczać, bo jej zdaniem to moja wina, że: 1. ostatnio prawie nie zgubiła w moim gardle jakiegoś drobnego instrumentu 2. podczas tej samej wizyty w gabinecie pojawiła się osa, na którą zwróciłam jej uwagę 3. pięć lat wcześniej coś się ze mną stało po zastrzyku znieczulającym, co nie było omdleniem, a na pogotowiu okazało się, że był to gwałtowna hipoglikemia (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mam problemy z tarczycą). Dentystka ze strachem w oczach kazała mi myśleć pozytywnie, a ja pomyślałam, że najchętniej zmieniłabym dentystkę :)
Patrząc na sprawę serii tak zwanych pechowych przypadków, czasami należy w takich razach rozważyć jeszcze tak zwane dręczenie diabelskie. Ja jednak nie mam tendencji ani to fatalistycznego, ani do diabolicznego myślenia. Uważam natomiast, że życie jest po prostu - groźne. Piękne i - groźne.
Pozdrawiam i ponownie oddalam się w celach dydaktycznych :)
WRÓCĘ.
Dzięki!
Skąd wzięłaś stolarza, co chce się podjąć?
Właśnie ostatnio na takiego trafiłam, i to rozwojowego :)
I jeszcze ten lęk przestrzeni - dziewczyno droga: skąd masz tyle pecha?
Lęk przestrzeni, to osobny temat, o którym wspominałam w poprzednich edycjach bloga, i do którego będę jeszcze chciała wrócić w notce "Uzdrowiciel".
Lęk przestrzeni, to może być objaw rozstrojonych nerwów (nerwicy), a nie pecha :)
Znam też takie osoby, które po prostu ściągają do siebie przypadki
Nie bardzo w to wierzę, ale moja dentystka zdecydowanie tak, i do takich osób chyba zaczęła mnie zaliczać, bo jej zdaniem to moja wina, że: 1. ostatnio prawie nie zgubiła w moim gardle jakiegoś drobnego instrumentu 2. podczas tej samej wizyty w gabinecie pojawiła się osa, na którą zwróciłam jej uwagę 3. pięć lat wcześniej coś się ze mną stało po zastrzyku znieczulającym, co nie było omdleniem, a na pogotowiu okazało się, że był to gwałtowna hipoglikemia (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mam problemy z tarczycą). Dentystka ze strachem w oczach kazała mi myśleć pozytywnie, a ja pomyślałam, że najchętniej zmieniłabym dentystkę :)
Patrząc na sprawę serii tak zwanych pechowych przypadków, czasami należy w takich razach rozważyć jeszcze tak zwane dręczenie diabelskie. Ja jednak nie mam tendencji ani to fatalistycznego, ani do diabolicznego myślenia. Uważam natomiast, że życie jest po prostu - groźne. Piękne i - groźne.
Pozdrawiam i ponownie oddalam się w celach dydaktycznych :)
WRÓCĘ.
Przy czytaniu Twojej opowieści o
dentystce coś stało się ze mną, co nie było omdleniem...
Masz dar opowieści - pisz.
Pozdrawiam serdecznie
Krzesimir
Masz dar opowieści - pisz.
Pozdrawiam serdecznie
Krzesimir
otwarte przestrzenie/"moim
żywiołem",
otwarte przestrzenie/napady paniki
co za wspaniała groźna sprzeczność !
:)
otwarte przestrzenie/napady paniki
co za wspaniała groźna sprzeczność !
:)
Sympatycznie się czyta o Twoim
porządkowaniu przestrzeni, o ergonomii i zapobiegliwości.
Ale i tak najbardziej podoba mi się rada ostatniego lekarza i Twoja na ten temat refleksja :)
Pozdrawiam.
Ale i tak najbardziej podoba mi się rada ostatniego lekarza i Twoja na ten temat refleksja :)
Pozdrawiam.
jak ja mówiłam o laptopie jako
sprzęcie do łóżka (komputer mam w innym pokoju niż łóżko) to
młodzież salonowa się wyśmiewała
Do łóżka idealny! Jednak w ramach swojej zapobiegliwości, którą jak widzę w komentarzu wypunktowała AgnieszkaZet, swój laptopik mogę podłączyć do internetu w każdym pomieszczeniu, poza łazienką. Nie wiem, dlaczego o niej zapomniałam montując gniazdka... Sprawę załatwiłby router, który mam, ale z którym nie mogłam sobie jakoś poradzić. Wiszę więc na kablach :)
ja z kolei nie rozumiem latania z laptopem po mieście ( nie mówię o konieczności typu praca)
Gadżet, jak inne. Ot co :)
Do łóżka idealny! Jednak w ramach swojej zapobiegliwości, którą jak widzę w komentarzu wypunktowała AgnieszkaZet, swój laptopik mogę podłączyć do internetu w każdym pomieszczeniu, poza łazienką. Nie wiem, dlaczego o niej zapomniałam montując gniazdka... Sprawę załatwiłby router, który mam, ale z którym nie mogłam sobie jakoś poradzić. Wiszę więc na kablach :)
ja z kolei nie rozumiem latania z laptopem po mieście ( nie mówię o konieczności typu praca)
Gadżet, jak inne. Ot co :)
gdy opuszczałam oddział szpitalny, na
którym skutecznie pozbawiono mnie nerwicy
Ja ze swoją walczę sama - na żywca, mówiąc niezbyt elegancko. Ciekawa jestem, jak byłaś leczona. Może będziesz chciała u siebie na blogu o tym również napisać?
lekarz prowadzący jako zalecenie (na receptę nie wypisywał) nakazał wyjść za mąż
Może żartował?
Ja ze swoją walczę sama - na żywca, mówiąc niezbyt elegancko. Ciekawa jestem, jak byłaś leczona. Może będziesz chciała u siebie na blogu o tym również napisać?
lekarz prowadzący jako zalecenie (na receptę nie wypisywał) nakazał wyjść za mąż
Może żartował?
otwarte przestrzenie/"moim
żywiołem", otwarte przestrzenie/napady paniki, co za wspaniała
groźna sprzeczność !
Mój ulubiony wzorzec: popuścić/przywalić. Tylko tyle ;)
Mój ulubiony wzorzec: popuścić/przywalić. Tylko tyle ;)
Sympatycznie się czyta o Twoim
porządkowaniu przestrzeni
Dziękuję, Agnieszko. Ciągle ta przestrzeń... :)
Dziękuję, Agnieszko. Ciągle ta przestrzeń... :)
Przy czytaniu Twojej opowieści o
dentystce coś stało się ze mną, co nie było omdleniem...
Cieszę się, Krzesimirze, bardzo :)
Przy okazji dodam, że moje internetowe pisanie ma jeszcze jeden cel, o którym chyba jeszcze nie wspominałam. Cztery lata temu pojawiły się u mnie niepokojące problemy z mową i pamięcią. Neurologiczne badania mózgu nie wykazy żadnych nieprawidłowości. Być może były to objawy choroby tarczycy. Prowadzenie bloga stało się więc naturalną walką o słowa, o odzyskanie mowy. To tak na marginesie Twoich uwag o ludziach, za którymi sznurem ciągną się nieszczęścia ;)
Cieszę się, Krzesimirze, bardzo :)
Przy okazji dodam, że moje internetowe pisanie ma jeszcze jeden cel, o którym chyba jeszcze nie wspominałam. Cztery lata temu pojawiły się u mnie niepokojące problemy z mową i pamięcią. Neurologiczne badania mózgu nie wykazy żadnych nieprawidłowości. Być może były to objawy choroby tarczycy. Prowadzenie bloga stało się więc naturalną walką o słowa, o odzyskanie mowy. To tak na marginesie Twoich uwag o ludziach, za którymi sznurem ciągną się nieszczęścia ;)
No właśnie nie żartował, bo cały
mój pobyt skupił się na tej konkluzji, że jakbym chłopa miała,
to by mi się nerwicować nie chciało (a to poważni specjaliści
byli). Skutecznie mi wmawiali, żem jako ten rydz w lesie zdrowa poza
tem.
Dziś po nerwicy ani śladu, jak jednemu z drugim czarnej polewki dałam. Ale nauczyli mnie tam jednego: grzechem to bynajmniej nie jest, jak człowiek sam o siebie z troską umie zadbać, jak siebie pokochać potrafi. To było wówczas dla mnie "odkrywcze" - myśleć o sobie dobrze i bez poczucia winy, że istnieję. Nawet im tego chłopa wybaczę za to:)
Dziś po nerwicy ani śladu, jak jednemu z drugim czarnej polewki dałam. Ale nauczyli mnie tam jednego: grzechem to bynajmniej nie jest, jak człowiek sam o siebie z troską umie zadbać, jak siebie pokochać potrafi. To było wówczas dla mnie "odkrywcze" - myśleć o sobie dobrze i bez poczucia winy, że istnieję. Nawet im tego chłopa wybaczę za to:)
amplituda przyprawiająca o ból
karku.
Nuda przy Tobie nie grozi.
serdeczności
k.
Nuda przy Tobie nie grozi.
serdeczności
k.
Nareszcie mogłam na spokojnie
poczytać, bo wczoraj to tylko tym jednym okiem i jedną nogą...
Ależ ja w tym udoskonalaniu swej wygody odnajduję niespożyte pokłady energii, inwencji i czegoś, czego tak często brakuje niektórym "młodym" - polotu. Nieprzyjmowanie z dobrodzejstwem inwentarza zastanej rzeczywistości, ciągłe jej udoskonalane, świadczy o istnieniu w człowieku Bożej Iskry, bo przecież któż jest bardziej twórczy niż Stwórca? I wniosek mi się nasuwa taki, że musi tu być silna ze Stwórcą więź, bo to przecież nie o to idzie w życiu, by na Niego wszystko "zwalać" i do Niego mieć pretensje, że coś tam nie poszło, nie idzie, nie chce się nam poddać, ale o to, by zmieniać to, co zmienić można, zgodnie z zaleceniem: "czyńcie sobie ziemię poddaną", a nie: "Ja wam ją uczynię poddaną".
"Prowadzenie bloga stało się więc naturalną walką o słowa, o odzyskanie mowy"
I to jest dowód najlepszy na wyżej zamieszczone moje wywody.
Ależ ja w tym udoskonalaniu swej wygody odnajduję niespożyte pokłady energii, inwencji i czegoś, czego tak często brakuje niektórym "młodym" - polotu. Nieprzyjmowanie z dobrodzejstwem inwentarza zastanej rzeczywistości, ciągłe jej udoskonalane, świadczy o istnieniu w człowieku Bożej Iskry, bo przecież któż jest bardziej twórczy niż Stwórca? I wniosek mi się nasuwa taki, że musi tu być silna ze Stwórcą więź, bo to przecież nie o to idzie w życiu, by na Niego wszystko "zwalać" i do Niego mieć pretensje, że coś tam nie poszło, nie idzie, nie chce się nam poddać, ale o to, by zmieniać to, co zmienić można, zgodnie z zaleceniem: "czyńcie sobie ziemię poddaną", a nie: "Ja wam ją uczynię poddaną".
"Prowadzenie bloga stało się więc naturalną walką o słowa, o odzyskanie mowy"
I to jest dowód najlepszy na wyżej zamieszczone moje wywody.
amplituda przyprawiająca o ból
karku
W taki wzór wpisują się też różne trudne doświadczenia życiowe, które były/są moim udziałem. Bóg dopuszcza je, jak sądzę, ponieważ wie, że wytrzymam.
:)
W taki wzór wpisują się też różne trudne doświadczenia życiowe, które były/są moim udziałem. Bóg dopuszcza je, jak sądzę, ponieważ wie, że wytrzymam.
:)
Nieprzyjmowanie z dobrodzejstwem
inwentarza zastanej rzeczywistości, ciągłe jej udoskonalane,
świadczy o istnieniu w człowieku Bożej Iskry, bo przecież któż
jest bardziej twórczy niż Stwórca?
Słowa te odnoszę się też do tego, co również Ty robisz ze swoim życiem :)
Słowa te odnoszę się też do tego, co również Ty robisz ze swoim życiem :)
ten Twój warsztat do-góry-nogami
wydaje się niemal jak "american dream" - leżeć sobie,
nic nie robić (no, prawie) i blogować... ech! Chociaż otwarta
przestrzeń, hen, hen... to też jakiś element "american
dream". Normalnie same pokusy wokół Ciebie :))
Patrząc na sprawę serii tak zwanych pechowych przypadków, czasami należy w takich razach rozważyć jeszcze tak zwane dręczenie diabelskie. Ja jednak nie mam tendencji ani to fatalistycznego, ani do diabolicznego myślenia. Uważam natomiast, że życie jest po prostu - groźne. Piękne i - groźne.
A za czyją niby to sprawką jest groźne? ;) Jednak mimo tego nawet nie ma co się (mu) poddawać - to fakt :)
swój laptopik mogę podłączyć do internetu w każdym pomieszczeniu, poza łazienką. Nie wiem, dlaczego o niej zapomniałam montując gniazdka...
Rozważałaś kwestię Wi-Fi? Ja sobie chwalę :)
Patrząc na sprawę serii tak zwanych pechowych przypadków, czasami należy w takich razach rozważyć jeszcze tak zwane dręczenie diabelskie. Ja jednak nie mam tendencji ani to fatalistycznego, ani do diabolicznego myślenia. Uważam natomiast, że życie jest po prostu - groźne. Piękne i - groźne.
A za czyją niby to sprawką jest groźne? ;) Jednak mimo tego nawet nie ma co się (mu) poddawać - to fakt :)
swój laptopik mogę podłączyć do internetu w każdym pomieszczeniu, poza łazienką. Nie wiem, dlaczego o niej zapomniałam montując gniazdka...
Rozważałaś kwestię Wi-Fi? Ja sobie chwalę :)
warsztat do-góry-nogami
Śliczne, Sławku ;)
JA: Ja jednak nie mam tendencji ani to fatalistycznego, ani do diabolicznego myślenia. Uważam natomiast, że życie jest po prostu - groźne. Piękne i - groźne.
TY: A za czyją niby to sprawką jest groźne? ;) Jednak mimo tego nawet nie ma co się (mu) poddawać - to fakt :)
Zdaję sobie sprawę, że zło osobowe (złe duchy) istnieje, ale staram się nie węszyć go na każdym kroku. Na przykład czyjeś niewłaściwe/złe zachowanie może być spowodowane brakiem odpowiedniego wychowania, cechami wrodzonymi lub chorobą, a nie od razu bezpośrednimi oddziaływaniami diabolicznymi. Faktem jest, że przez pierwszą pokusę i pierwszy grzech szatan "rozregulował" pierwotny ład świata, ale to nie znaczy, że bezpośrednio stoi za każdym naszym złym czynem. Zamiast od razu człowieka "egzorcyzmować" często można go "wyregulować" metodami naturalnymi: wychowaniem lub leczeniem, wspomaganymi modlitwą.
Oprócz człowieka istnieje jeszcze ogrom otaczającej go przyrody, z wpisanymi w nią prawami natury. Kryje się w nich na przykład groza żywiołów, które Bóg może w sposób cudowny powstrzymać, ale które - jak mi się wydaje - On sam stworzył. Podobnie taki na przykład łańcuch pokarmowy, w którym jeden organizm stanowi łup dla drugiego, by samemu stać się łupem następnego. To jest groza życia, bo przecież w każdy organizm wpisany jest jednocześnie instynkt życia.
Rozważałaś kwestię Wi-Fi? Ja sobie chwalę :)
Nie, Sławku, nie myślałam o tym. Zastanowię się :)
Śliczne, Sławku ;)
JA: Ja jednak nie mam tendencji ani to fatalistycznego, ani do diabolicznego myślenia. Uważam natomiast, że życie jest po prostu - groźne. Piękne i - groźne.
TY: A za czyją niby to sprawką jest groźne? ;) Jednak mimo tego nawet nie ma co się (mu) poddawać - to fakt :)
Zdaję sobie sprawę, że zło osobowe (złe duchy) istnieje, ale staram się nie węszyć go na każdym kroku. Na przykład czyjeś niewłaściwe/złe zachowanie może być spowodowane brakiem odpowiedniego wychowania, cechami wrodzonymi lub chorobą, a nie od razu bezpośrednimi oddziaływaniami diabolicznymi. Faktem jest, że przez pierwszą pokusę i pierwszy grzech szatan "rozregulował" pierwotny ład świata, ale to nie znaczy, że bezpośrednio stoi za każdym naszym złym czynem. Zamiast od razu człowieka "egzorcyzmować" często można go "wyregulować" metodami naturalnymi: wychowaniem lub leczeniem, wspomaganymi modlitwą.
Oprócz człowieka istnieje jeszcze ogrom otaczającej go przyrody, z wpisanymi w nią prawami natury. Kryje się w nich na przykład groza żywiołów, które Bóg może w sposób cudowny powstrzymać, ale które - jak mi się wydaje - On sam stworzył. Podobnie taki na przykład łańcuch pokarmowy, w którym jeden organizm stanowi łup dla drugiego, by samemu stać się łupem następnego. To jest groza życia, bo przecież w każdy organizm wpisany jest jednocześnie instynkt życia.
Rozważałaś kwestię Wi-Fi? Ja sobie chwalę :)
Nie, Sławku, nie myślałam o tym. Zastanowię się :)
Faktem jest, że przez pierwszą pokusę
i pierwszy grzech szatan "rozregulował" pierwotny ład
świata, ale to nie znaczy, że bezpośrednio stoi za każdym naszym
złym czynem. Zamiast od razu człowieka "egzorcyzmować"
często można go "wyregulować" metodami naturalnymi:
wychowaniem lub leczeniem, wspomaganymi modlitwą.
Im mniej naszej odpowiedzialności tym bardziej szatan stoi za naszymi złymi czynami. Człowiek, gdy ma w nich swój świadomy i dobrowolny współudział, ponosi odpowiedzialność w proporcjonalnym stopniu. Nie wykluczam, że mogą być stany, gdy ktoś już zupełnie sam chce zła, jakby sam siebie do niego kusząc, ale i do tego stanu też nie doprowadził się całkowicie sam, bez "pomocy". W taki sposób uważam, że za każdym złem (odwróceniem się od Boga) stoi szatan - ma w nim swój współudział.
"Egzorcyzmowanie" to także leczenie, wychowywanie, modlitwa - to są przecież "egzorcyzmy naturalne" :) Każdy z nich jest działaniem przeciwnym zamiarom szatana, jest więc jak najbardziej walką z nim.
Jak wyglądał świat przed grzechem pierworodnym, tego oczywiście nie wiemy dokładnie, ale jestem przekonany, że nie było w nim grozy. Np: dlaczego boimy się umierać, opuszczać ten świat? Czy nie dlatego, że dotknął nas grzech (i my grzechu) i nie "widzimy" już Boga tak, jak Adam i Ewa na początku widzieli, a co za tym idzie nie jesteśmy pewni swojego losu/istnienia potem?
Im mniej naszej odpowiedzialności tym bardziej szatan stoi za naszymi złymi czynami. Człowiek, gdy ma w nich swój świadomy i dobrowolny współudział, ponosi odpowiedzialność w proporcjonalnym stopniu. Nie wykluczam, że mogą być stany, gdy ktoś już zupełnie sam chce zła, jakby sam siebie do niego kusząc, ale i do tego stanu też nie doprowadził się całkowicie sam, bez "pomocy". W taki sposób uważam, że za każdym złem (odwróceniem się od Boga) stoi szatan - ma w nim swój współudział.
"Egzorcyzmowanie" to także leczenie, wychowywanie, modlitwa - to są przecież "egzorcyzmy naturalne" :) Każdy z nich jest działaniem przeciwnym zamiarom szatana, jest więc jak najbardziej walką z nim.
Jak wyglądał świat przed grzechem pierworodnym, tego oczywiście nie wiemy dokładnie, ale jestem przekonany, że nie było w nim grozy. Np: dlaczego boimy się umierać, opuszczać ten świat? Czy nie dlatego, że dotknął nas grzech (i my grzechu) i nie "widzimy" już Boga tak, jak Adam i Ewa na początku widzieli, a co za tym idzie nie jesteśmy pewni swojego losu/istnienia potem?
Sławku, spojrzałam na Twój komentarz
i wiem, że masz rację :) Ponieważ jednak mój Warsztat Pisarski
jest jeszcze łóżkiem ;) odpowiem za czas jakiś. Pomyślę, zjem
niedzielny omlet, przystosuję stanowisko pracy twórczej i - odpiszę
;)
też dziś jadłem omlet! :) Z braku
parówek ;)
też dziś jadłem omlet! :) Z braku
parówek ;)
U mnie - w przypadku braku jajek - byłoby wręcz odwrotnie ;)
Myślę nad odpowiedzią na komentarz poprzedni. Ponieważ lubię myśleć, to i myśli nie poganiam, ani się nie spieszę z konkluzjami ;)
U mnie - w przypadku braku jajek - byłoby wręcz odwrotnie ;)
Myślę nad odpowiedzią na komentarz poprzedni. Ponieważ lubię myśleć, to i myśli nie poganiam, ani się nie spieszę z konkluzjami ;)
W odpowiedzi na Twój komentarz,
Sławku, powiem tak:
Ty masz świętą rację, ja natomiast czasami przyjmuję rolę adwokata diabła ;) Napisałeś: uważam, że za każdym złem (odwróceniem się od Boga) stoi szatan - ma w nim swój współudział. Ja natomiast - w sposób nieco prowokacyjny położyłam nacisk na naturalne przyczyny zła i naturalne sposoby zapobiegania mu. Zrobiłam to przez przekorę. Znam bowiem ludzi - formalnie wierzących - którzy mają usta "pełne szatana", ale nie umieją głosić Dobrej Nowiny. Prawią kazania o złu i diable, a nie potrafią nic dobrego powiedzieć o Chrystusie. "Egzorcyzmowaliby" wszystkich i siebie również, zamiast po prostu wziąć się najpierw za siebie i zacząć wreszcie naśladować - Chrystusa, w którego ponoć wierzą. Mam dosyć ich gadania o diable!
Druga sprawa: Jak wyglądał świat przed grzechem pierworodnym, tego oczywiście nie wiemy dokładnie, ale jestem przekonany, że nie było w nim grozy.
Pewnie tak było, chociaż trudno to sobie wyobrazić. Godzę się więc z grozą życia/przyrody, nie węsząc w każdym jej przejawie szatana.
Ty masz świętą rację, ja natomiast czasami przyjmuję rolę adwokata diabła ;) Napisałeś: uważam, że za każdym złem (odwróceniem się od Boga) stoi szatan - ma w nim swój współudział. Ja natomiast - w sposób nieco prowokacyjny położyłam nacisk na naturalne przyczyny zła i naturalne sposoby zapobiegania mu. Zrobiłam to przez przekorę. Znam bowiem ludzi - formalnie wierzących - którzy mają usta "pełne szatana", ale nie umieją głosić Dobrej Nowiny. Prawią kazania o złu i diable, a nie potrafią nic dobrego powiedzieć o Chrystusie. "Egzorcyzmowaliby" wszystkich i siebie również, zamiast po prostu wziąć się najpierw za siebie i zacząć wreszcie naśladować - Chrystusa, w którego ponoć wierzą. Mam dosyć ich gadania o diable!
Druga sprawa: Jak wyglądał świat przed grzechem pierworodnym, tego oczywiście nie wiemy dokładnie, ale jestem przekonany, że nie było w nim grozy.
Pewnie tak było, chociaż trudno to sobie wyobrazić. Godzę się więc z grozą życia/przyrody, nie węsząc w każdym jej przejawie szatana.
Pisząc: Mam dosyć ich gadania o
diable! - miałam na myśli ich, a nie Ciebie! Dla mnie głównym
problem w tym kontekście jest jak sprawić, żeby ci ludzie
zajmowali się bardziej Chrystusem niż diabłem, co sprowadza się
do tego, aby zaczęli się zajmować sobą i stanem swojej duszy.
Widzenie wszędzie diabła wydaje się być wygodną wymówką dla
ucieczki od pracy nad sobą. Ponieważ w pewnych sytuacjach jestem
skazana na towarzystwo takich ludzi, stąd moje rozdrażnienie i
przekora. Sorry :)
Też miał lęk przestrzeni i doskonały
warsztat pisarski. Nie wiem tylko, co mu lekarze doradzali w tym
względzie.
Łyżeczko, serdecznie dziękuję za
dobre - i dowcipne - słowo. Kisiel radził mi kilka notek wstecz,
żebym pisała o sobie oględniej - jak Orzeszkowa. Czuję się
bardzo pozytywistycznie nastrojona ;)
"Druga sprawa: Jak wyglądał
świat przed grzechem pierworodnym, tego oczywiście nie wiemy
dokładnie, ale jestem przekonany, że nie było w nim grozy."
Ale taki będzie wniosek nawet z tego, co napisałaś wcześniej, o ludziach, którzy nie zauważają Chrystusa, a są skupieni na szatanie. Nie było grozy tam, gdzie nie było (i dopóki nie było) skupienia się na szatanie, a było skupienie na Bogu i głęboka przyjaźń z Nim.
Jeśli dane Ci było kiedyś obserwować małe dzieci, kiedy coś je boli (zadrapią się, uderzą) i przybiegają do mamy, żeby pocałowała w to miejsce: od razu przechodzi cała groza :)
Ale taki będzie wniosek nawet z tego, co napisałaś wcześniej, o ludziach, którzy nie zauważają Chrystusa, a są skupieni na szatanie. Nie było grozy tam, gdzie nie było (i dopóki nie było) skupienia się na szatanie, a było skupienie na Bogu i głęboka przyjaźń z Nim.
Jeśli dane Ci było kiedyś obserwować małe dzieci, kiedy coś je boli (zadrapią się, uderzą) i przybiegają do mamy, żeby pocałowała w to miejsce: od razu przechodzi cała groza :)
link nadużycie usuń odpowiedz
Prowincjałko
Wszystko dobrze, ale jak tu trącisz
Konopnicką, to ja wysiądę.
"Przyjdzie wiosna, przyjdzie hoża,
pójdą rzeki hen, do morza."
To już lepiej nosić ciepłe skarpety :)
"Przyjdzie wiosna, przyjdzie hoża,
pójdą rzeki hen, do morza."
To już lepiej nosić ciepłe skarpety :)
Nie było grozy tam, gdzie nie było (i
dopóki nie było) skupienia się na szatanie, a było skupienie na
Bogu i głęboka przyjaźń z Nim.
Tak, Sławku. Święte słowa :)
Tak, Sławku. Święte słowa :)
@Pani Łyżeczka
Wszystko dobrze, ale jak tu trącisz
Konopnicką, to ja wysiądę.
Spróbuję się jakoś kontrolować ;)
Spróbuję się jakoś kontrolować ;)
Sławku, jeszcze do Twoich słów: Nie
było grozy tam, gdzie nie było (i dopóki nie było) skupienia się
na szatanie, a było skupienie na Bogu i głęboka przyjaźń z
Nim.
Dałeś wcześniej przykład z dziećmi. Znam taki stan z dorosłego życia również. Był moment, że Bóg tak bardzo skupił mnie na Sobie, że nic tu na ziemi nie było mi straszne. To był krótki przedsmak Raju, Nieba. Masz rację, tak właśnie musiało być przed grzechem pierworodnym :)
Dałeś wcześniej przykład z dziećmi. Znam taki stan z dorosłego życia również. Był moment, że Bóg tak bardzo skupił mnie na Sobie, że nic tu na ziemi nie było mi straszne. To był krótki przedsmak Raju, Nieba. Masz rację, tak właśnie musiało być przed grzechem pierworodnym :)
było w tym uczuciu coś z
nieograniczonej przestrzeni? :)
było w tym uczuciu coś z
nieograniczonej przestrzeni?
To nie było uczucie, Sławku, to był stan. Czy było coś z nieograniczonej przestrzeni? Wiem, że nawiązujesz do mojego lęku. Otóż stan ten niwelował wszelki lęk. A jeśli mowa o tym, z czego coś było, to było w tym coś ze smaku wieczności. O. Marcin, którego właśnie odwiedziłam, był zdziwiony, że tak ochotnie towarzyszyłam Mu wtedy w jakimś całkiem obcym pogrzebie. A ja po prostu byłam bardziej z tymi po tamtej stronie niż z nami po tej :))
To nie było uczucie, Sławku, to był stan. Czy było coś z nieograniczonej przestrzeni? Wiem, że nawiązujesz do mojego lęku. Otóż stan ten niwelował wszelki lęk. A jeśli mowa o tym, z czego coś było, to było w tym coś ze smaku wieczności. O. Marcin, którego właśnie odwiedziłam, był zdziwiony, że tak ochotnie towarzyszyłam Mu wtedy w jakimś całkiem obcym pogrzebie. A ja po prostu byłam bardziej z tymi po tamtej stronie niż z nami po tej :))
zastanawiałem się, czy też może
próbowałaś odnaleźć coś z tamtego doświadczenia w
teraźniejszości. Zaznaczam, bo to ważne, że odnaleźć właśnie,
a nie próbować je jakby "wywoływać" z powrotem - bo to
byłoby nieodpowiednie, a nawet groźne - pewnie wiesz co mam na
myśli.
Zastanawiam się po prostu, czy Pan Bóg nie dał Ci tamtego doświadczenia właśnie po to, żebyś przez wzgląd na samą pamięć o tym, co Bóg kiedyś sprawił, zaufała Mu teraz na tyle, żeby w tym zaufaniu podjąć walkę z obecną przeszkodą.
Zastanawiam się po prostu, czy Pan Bóg nie dał Ci tamtego doświadczenia właśnie po to, żebyś przez wzgląd na samą pamięć o tym, co Bóg kiedyś sprawił, zaufała Mu teraz na tyle, żeby w tym zaufaniu podjąć walkę z obecną przeszkodą.
żebyś przez wzgląd na samą pamięć
o tym, co Bóg kiedyś sprawił, zaufała Mu teraz na tyle, żeby w
tym zaufaniu podjąć walkę z obecną przeszkodą
Rozumiem. Jeśli pozwolisz, pomyślę o tym, ale odpowiedź pewnie znajdzie się w zapowiadanej notce pt. "Uzdrowiciel", planowanej na za 3 tygodnie - jak Bóg da :) Nie chciałabym teraz o tym pisać, bo być może temat okaże się wart osobnej dyskusji. Twoje pytanie będę mieć we wdzięcznej :) pamięci :)
Rozumiem. Jeśli pozwolisz, pomyślę o tym, ale odpowiedź pewnie znajdzie się w zapowiadanej notce pt. "Uzdrowiciel", planowanej na za 3 tygodnie - jak Bóg da :) Nie chciałabym teraz o tym pisać, bo być może temat okaże się wart osobnej dyskusji. Twoje pytanie będę mieć we wdzięcznej :) pamięci :)
myślę, że na to odpowiedź dać by
mogło (ewentualnie) samo życie. Także nastawiłem się na
cierpliwość :)
nastawiłem się na cierpliwość
Proszę więc o modlitwę również :)
Proszę więc o modlitwę również :)
TEKST – tutaj
.